W dom we Wyrykach nie uderzył rosyjski dron? Sensacyjne ustalenia dziennikarzy!

W nocy z 9 na 10 września miał miejsce kolejny masowy atak dronami na Ukrainę.
W jego trakcie kilkanaście rosyjskich maszyn wleciało na terytorium Polski, także znad Białorusi. Wiele z tych dronów to były Gerbery, niewielkie maszyny, których zadaniem jest mylenie obrony przeciwlotniczej.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że wysłano nad Polskę także maszyny bojowe. Kilka z nich zostało zestrzelonych przez polskie i sojusznicze siły zbrojne.
Coś spadło na dom
Dzień później media poinformowały, że podczas tego incydentu zniszczeniu uległ dom w jednej z podlubelskich wsi.
Na zdjęciach było widać, że ma zniszczony dach i przebity strop. Jego właściciel powiedział agencji Reutersa, oglądał w telewizji doniesienia o dronach, gdy nagle usłyszał przelatujący samolot.
- I nagle coś huknęło, z sufitu salonu na dole spadła lampa. Wybiegłem na podwórko i zobaczyłem, że cały dach jest w strzępach, wszystko jest zniszczone – relacjonował.
Jego żona również wybiegła słysząc hałas. Wcześniej przebywała w sypialni, do której wpadły odłamki.
- Obiekt nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragment – poinformowała jedynie w lakonicznym komunikacie.
Rzecznik prok. okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka powiedziała dziennikarzom, że na ten moment nie jest w stanie wiążąco powiedzieć, co spadło na dom w Wyrykach.
Dodała, że oględziny na miejscu dały odpowiedź na określone pytania, jednak nie są to informacje, które mogę przekazać. Jest to decyzja prowadzącego śledztwo.
Polska rakieta a nie rosyjski dron?
Równie mało wylewny był wojewoda lubelski Krzysztof Komorski.
- Nasz zakres odpowiedzialności to koordynacja akcji na miejscu, natomiast ustaleniem stanu faktycznego, zabezpieczaniem materiału dowodowego, identyfikacją, ustalaniem specyfikacji technicznej, ustalaniem, kiedy coś wleciało, wyleciało, czy zostało strącone, czy spadło samoistnie zajmują się odpowiednie służby – powiedział.
Dziennikowi udało się jednak ustalić, że tym, co zniszczyło dom w Wyrykach.
Źródła Rzeczpospolitej twierdzą, że na jego dach spadła rakieta AIM-120 AMRAAM, którą polski myśliwiec F-16 wystrzelił w stronę rosyjskiego drona. To amerykański pocisk powietrze-powietrze z aktywnym naprowadzaniem radarowym. Polska używa wersji AIM120C-7, która ma co najmniej 110 km zasięgu.
Według ustaleń dziennikarzy, rakieta w trakcie lotu miała dysfunkcje układu naprowadzania, co doprowadziło do tego wypadku. "Rz" podkreśliła, że wszystkie zabezpieczenia zadziałały poprawnie i nie doszło do jej eksplozji.
Taka rakieta ma jednak ponad 3,5 metra długości i waży ponad 150 kg.
Otrzymali już pomoc
Trzeba przy tym zaznaczyć, że takie wypadki się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać.
Trudno za to, co zaszło, winić wojsko, które działało w stanie wyższej konieczności. AIM-120 ma opinię bardzo niezawodnej i skutecznej rakiety, co potwierdza ogromna ilość jej użytkowników, ale to nadal bardzo skomplikowana broń, i jako taka może ulec awarii.
- Był rosyjski nalot, strona polska się broniła – podkreśliło źródło dziennika.
Małżeństwo, na którego dom miała spaść rakieta, otrzymało już pomoc.
Bernard Błaszczuk, wójt Wyryków, powiedział Rzeczpospolitej, że rodzina dostała już lokal zastępczy, a samorząd zbiera pieniądze na pomoc w odbudowie domu. Komorski dodał, że pierwsze wsparcie finansowe otrzymała już w miniony piątek.
- Wszystkie możliwe rodzaje wsparcia, jakie tylko są przewidziane w takich wypadkach, a także nadzwyczajne, zostaną na pewno udzielone - zapewnił.
źr. wPolsce24 za Rzeczpospolita