Polska

Straż Graniczna kupiła samoloty, którymi nie ma kto latać! Maszyny zamiast pilnować granic, stoją w hangarach

opublikowano:
Straż Graniczna i MSWiA chwalą się nowoczesnymi samolotami Turbolet L-410, które mają wzmocnić ochronę polskich granic. Jednak – jak alarmują funkcjonariusze – z czterech maszyn realnie można wykorzystać najwyżej dwie. Powód jest prozaiczny i kompromitujący: w całej formacji są… tylko dwaj dowódcy uprawnieni do latania tym sprzętem.
Dwa nowe Turbolety L-410 w nowym malowaniu Straży Granicznej miały wypatrywać zagrożeń na naszych granicach. Niestety, przez brak wyszkolonych załóg, głównie stoją w hangarze (Fot. Straż Graniczna)
Straż Graniczna i MSWiA chwalą się nowymi samolotami Turbolet L-410, które mają wzmocnić ochronę polskich granic. Jednak – jak alarmują funkcjonariusze – z czterech maszyn realnie można wykorzystać najwyżej dwie. Powód jest prozaiczny i kompromitujący: w całej formacji są… tylko dwaj dowódcy uprawnieni do latania tym sprzętem.
  • SG kupiła dwa nowe samoloty Turbolet L-410 za 120 mln zł; łącznie ma już cztery takie maszyny o wartości ok. 230 mln zł.
  • Problemem jest brak pilotów – w całej formacji tylko dwóch ma uprawnienia dowódców statku powietrznego.
  • Funkcjonariusze ostrzegali o kryzysie kadrowym już w marcu; nic się nie zmieniło, mimo podpisania nowego kontraktu.
  • Wielu pilotów odeszło do lotnictwa cywilnego, gdzie zarobki są nawet trzykrotnie wyższe.
  • SG zapewnia, że „realizuje zadania bez ryzyka” i że kolejni piloci się szkolą, ale do roli dowódcy potrzeba setek godzin w powietrzu, więc szybkie uzupełnienie braków jest nierealne.
  • Aby wykorzystać cztery turbolety przez całą dobę, potrzeba ok. 20 pilotów, a nie pięciu.
  • Funkcjonariusze mówią o chaosie: jedni są blokowani przed szkoleniem, inni wysyłani na nie wbrew woli.

Straż Graniczna i MSWiA z dumą ogłosiły w mediach społecznościowych, że do służby trafiły dwa nowe samoloty patrolowo-rozpoznawcze Turbolet L-410. Obie maszyny, warte łącznie 120 mln zł, stoją już w hangarze w Gdańsku. Mają zwiększyć możliwości patrolowania granicy lądowej i morskiej, działać całą dobę i wspierać operacje Frontexu.

Problem polega na tym, że — jak alarmują funkcjonariusze — nowymi turboletami w praktyce nie ma kto latać.

„Świetnie, tylko że nie ma pilotów”

Choć MSWiA zapewnia, że maszyny to „mocny krok w stronę skuteczniejszej ochrony granicy”, rzeczywistość wygląda inaczej. Funkcjonariusze z Biura Lotnictwa SG przyznają, że ostrzegali przełożonych już w marcu – bez skutku.

„Mamy już cztery turbolety za 230 mln zł. Ale tylko dwóch dowódców może nimi latać. A bez załogi nawet najlepszy sprzęt nigdzie nie poleci” – mówi jeden z pilotów dziennikarzowi Radia Zet, które dokładnie zbadało sprawę.

Jedna załoga to 3–5 funkcjonariuszy, w tym dwóch pilotów. Tymczasem w Straży Granicznej jest obecnie pięciu pilotów z uprawnieniami do latania L-410, ale tylko dwóch ma uprawnienia dowódcy statku powietrznego. Jeden z nich pełni funkcję administracyjną, drugi, jak alarmuje Radio Zet, zbliża się do 70. roku życia.

Ćwierć miliarda złotych sprzętu, obsada na półtorej maszyny

Pierwsze dwa Turbolety kupiono jeszcze w 2020 r. za 110 mln zł. Kolejne dwa – w 2024 r. za 120 mln zł. Służba od początku miała świadomość, że brakuje pilotów. Mimo to inwestycja została sfinalizowana.

W praktyce oznacza to, że: z czterech samolotów da się używać góra dwóch i nie przez całą dobę, jak deklaruje MSWiA. W przypadku odejścia jednego dowódcy… możliwości operacyjne spadną do jednej maszyny.

Piloci uciekają do lotnictwa cywilnego

Wysoko kwalifikowani piloci, potrzebni do obsługi Turboletów, mogą pracować w liniach lotniczych — tam zarobki są 2–3 razy wyższe. Tylko w ostatnich miesiącach z SG odeszło pięciu doświadczonych pilotów, którzy mieli pełne uprawnienia.

Szkolenia stoją na głowie

Wśród funkcjonariuszy narasta frustracja. Wg Radia Zet jednych — którzy chcą się szkolić — władze blokują. Innych zmusza się do szkoleń, choć mieszkają setki kilometrów od Gdańska, gdzie stacjonują samoloty.

„Ci, którzy chcą i mogą się szkolić, słyszą: nie. Ci, którzy nie chcą i nie mogą — są wysyłani na siłę. Wszystko stoi na głowie” – mówi jeden z funkcjonariuszy.

Według pilotów, aby cztery Turbolety działały 24/7, potrzeba około 20 pilotów, z czego połowa powinna być dowódcami statku powietrznego.

Odpowiedź Straży Granicznej

Zapytana o krytykę, SG zapewnia, że „zadania są realizowane bez zagrożenia bezpieczeństwa”, a kolejni funkcjonariusze są w trakcie szkolenia.

Problem w tym, że po ukończeniu kursu mogą zostać tylko drugimi pilotami, a żeby zostać dowódcą trzeba mieć co najmniej kilkuset godzin nalotu. To oznacza, że w praktyce braki kadrowe wśród dowódców mogą zostać uzupełnione najwcześniej do grudnia... 2026 roku.

źr. wPolsce24 za radiozet.pl

Polska

Burza w Sejmie. Posłowie PiS krzyczą "precz z komuną" i opuszczają salę plenarną

opublikowano:
Posłowie PiS opuszczają salę sejmową przed głosowaniem nad wyborem Czarzastego na marszałka
Posłowie PiS opuszczają salę sejmową (fot, wPolsce24)
Tak ostro w polskim Sejmie nie było już dawno. Podczas prezentacji Włodzimierza Czarzastego jako kandydata na marszałka izby, posłowie Prawa i Sprawiedliwości opuścili salę obrad. Wcześniej z ław parlamentarnych można było usłyszeć gromkie: precz z komuną! Czarzasty tylko nerwowo się obracał, widać, że nie było mu do śmiechu. Został jednak wybrany na nowego marszałka.
Polska

Skuteczność służb Tuska i Kierwińskiego? Skazany za sabotaż Ukrainiec wjechał do Polski bez przeszkód i wysadził tory

opublikowano:
Zrzut ekranu (93) 2025-11-18_19.29.51
Podczas posiedzenia Sejmu premier Donald Tusk ujawnił, że służby ustaliły personalia sprawców sabotażu na linii kolejowej Warszawa–Dorohusk. To dwaj obywatele Ukrainy współpracujący z rosyjskimi służbami, którzy po podłożeniu ładunku wybuchowego w miejscowości Mika bez problemu opuścili Polskę przez przejście w Terespolu.
Polska

Państwo Tuska znowu bezradne. Czy możemy czuć się bezpiecznie?

opublikowano:
Premier Donald Tusk w Sejmie, 18 bm. Sejm będzie pracować nad projektem ustawy ws. likwidacji CBA, projektem dot. asystencji osobistej oraz ws. zwiększenia bezpieczeństwa na Bałtyku. Twarz wykrzywiona w grymasie nienawiści a na klapie puste serduszko
Tusk robi groźne miny, ale jego rząd zawodzi w najważniejszych dla Polaków kwestiach (fot. PAP/Tomasz Gzell)
Ucieczka podejrzanych o dywersję na Białoruś, opieszałość służb i policji oraz informacyjny szum. Chaos i niekompetencja. Trudno czuć się bezpiecznie w obliczu aktów sabotażu, które miały miejsce w ostatnich dniach w Polsce. Służby Tuska zawiodły, ale wciąż jeszcze można wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.
Polska

Bratobójcza walka w Koalicji Obywatelskiej! Zatopią swoją koleżankę?

opublikowano:
Wesoło uśmiechnięty minister MSWiA Marcin Kierwiński. Wspaniały śmiech, szczególnie w czasie, kiedy atakują nas nasłani przez Rosję sabotażyści
Marcin Kierwiński jeszcze może spać spokojnie (fot. wPolsce24)
Tereny popowodziowe wciąż czekają na obiecaną pomoc. Ich brak powinien zatopić niejednego niesolidnego urzędnika. Ale w przypadku koalicji 13 grudnia rządzą inne zasady. I dlatego mamy do czynienia z bratobójczą walką wśród polityków Koalicji Obywatelskiej. Radni KO powiatu kłodzkiego żądają odejścia wspieranej do tej pory przez nich starosty Małgorzaty Jędrzejewskiej-Skrzypczyk. Powód? Brak całkowitego posłuszeństwa rządowi Tuska.
Polska

Na miejsce Polaków chcą zatrudniać ludzi z Afryki i z Azji? Trwa drugi dzień strajku w fabrykach Valeo

opublikowano:
W zakładach Valeo w Chrzanowie, Trzebini i Mysłowicach rozpoczął się bezterminowy strajk generalny, w którym uczestniczy około 300 pracowników. Pracownicy odeszli od maszyn, co spowodowało częściowe wstrzymanie produkcji i znaczne zakłócenia w funkcjonowaniu fabryk. Strajk trwa na wszystkich trzech zmianach: porannej, popołudniowej i nocnej. Protest jest eskalacją sporu zbiorowego trwającego od miesięcy i poprzedziły go m.in. dwugodzinne strajki ostrzegawcze oraz blokady dróg. Związkowcy z Wolnego Związku Zawodowego Sierpień '80 zapowiadają, że protest potrwa aż do osiągnięcia porozumienia z zarządem firmy Valeo.
(fot. materiały przesłane przez strajkujących)
Trwa drugi dzień protestów załogi w zakładach Valeo w Chrzanowie, Trzebini i Mysłowicach. Bezteminowy strajk generalny rozpoczął się 20 listopada, według protestujących uczestniczy w nim około 300 pracowników. Załoga na produkcji odeszła od maszyn, a jak słyszymy od przedstawicieli związków, firma na ich miejsce ściągnęła pracowników biurowych.
Polska

Te praktyki naprawdę szokują! Protestujący w fabrykach Valeo domagają się godnej pracy, a pracodawca nasyła na nich policję

opublikowano:
Relacja ze straju w fabryce Valeo na antenie telewizji wPolsce24.tv
(fot. wPolsce24.tv)
Trwa drugi dzień strajku generalnego w fabrykach Valeo w Małopolsce. Ludzie strajkują, bo - jak twierdzą - wyczerpali już wszystkie inne próby znalezienia rozwiązania swojej tragicznej sytuacji. Tymczasem zarząd nie podejmuje dialogu i wysyła policję do protestujących. Ci mówią wprost: - Dziękujemy, że jest tutaj wasza telewizja, bo już dawno by nas przegoniono i zastraszono!