Zmarli uczniowie i fikcyjne szkoły. Śledczy odkryli gigantyczny przekręt na miliony

Jak ustalił „Fakt”, śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi zatacza coraz szersze kręgi. Wśród zatrzymanych są dyrektorki szkół, pośrednicy oraz fotograf z Mazowsza, który – według śledczych – miał stać na czele całego procederu. W grę wchodzi nawet 140 mln zł wyłudzonych z publicznych pieniędzy.
Sprawa ujrzała światło dzienne 30 października, gdy policja z Łodzi poinformowała o szeroko zakrojonej obławie przeprowadzonej dwa dni wcześniej. Zatrzymano 13 osób w wieku od 30 do 70 lat, a czternasta sama zgłosiła się do prokuratury. Wszystkie były dyrektorkami niepublicznych szkół dla dorosłych z różnych części kraju.
Fikcyjni uczniowie, handel danymi i podstawiane busy
Śledczy ustalili, że dyrektorki od lat fałszowały dane o liczbie uczniów. Do dokumentacji szkół trafiały nazwiska osób zmarłych, przebywających za granicą lub całkowicie fikcyjnych. Zdarzały się przypadki, że ta sama osoba widniała jednocześnie w kilku szkołach w różnych województwach.
Według ustaleń dochodziło również do handlu danymi osobowymi oraz przygotowywania „pokazowych” kontroli. Prokurator Krzysztof Kopania z Prokuratury Regionalnej w Łodzi potwierdził, że pod szkoły były podstawiane busy z „uczniami” na wypadek kontroli.
- Mieliśmy przypadki organizowania takiego transportu. Busy pojawiały się pod szkołami, gdy zapowiedziano kontrole – powiedział dziennikowi prok. Kopania.
Fotograf z Mazowsza na czele gangu
Na czele grupy miał stać 52-letni fotograf z województwa mazowieckiego. Mężczyzna miał tworzyć sieć powiązań, zakładać spółki przez tzw. słupy i koordynować wyłudzanie dotacji. On i jego współpracownik zostali tymczasowo aresztowani, a reszta podejrzanych objęta dozorem policyjnym, zakazem opuszczania kraju oraz poręczeniami majątkowymi.
- Ten mechanizm był rozbudowany. Mieliśmy spółki, które oficjalnie prowadziły szkoły, ale działały na fałszywych danych. Wszystko wyglądało legalnie, dopóki nie zaczęliśmy drążyć – informuje prok. Kopania.
79 zarzutów i miliony znikające z publicznej kasy
Zatrzymanym dyrektorkom postawiono łącznie 79 zarzutów. Śledczy szacują, że tylko one mogły wyłudzić blisko 40 mln zł. Całkowita kwota strat może jednak sięgać nawet 140 mln zł.
Według ustaleń prokuratury, w dokumentach niepublicznych szkół – liceów, placówek policealnych i szkół podstawowych dla dorosłych – znajdowały się setki, a prawdopodobnie tysiące fikcyjnych uczniów.
Śledczy ustalili, że mechanizm działał od 2017 do 2023 roku. W tym czasie proceder miał bezkarnie drenować środki publiczne przeznaczone na edukację. Prokurator Kopania zaznacza, że samorządy były w tym przypadku stroną pokrzywdzoną.
Śledztwo obejmuje dziesięć województw
Sprawa ma charakter rozwojowy. Prokuratura Regionalna w Łodzi prowadzi działania, które obejmują aż dziesięć województw: łódzkie, wielkopolskie, małopolskie, dolnośląskie, lubuskie, mazowieckie, śląskie, zachodniopomorskie, pomorskie i podlaskie.
Jak podkreślają śledczy, osoby zamieszane w proceder nie łączyły więzy rodzinne ani towarzyskie – łączyła je chęć zysku. Dyrektorki szkół, które wprowadzały fikcyjnych uczniów do systemu, miały otrzymywać premie i dodatkowe gratyfikacje.
Prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań i zapowiada, że śledztwo wciąż się rozwija. Ustalane są nowe wątki, a skala nieprawidłowości może okazać się jeszcze większa, niż dotąd sądzono.
źr. wPolsce24 za Fakt










