Policja u dziennikarzy, pytali o intymne szczegóły! W sprawie skandalu interweniuje Rzecznik Praw Obywatelskich

Patryk Słowik i Paweł Figurski opisali karierę członka rad programowych Polskiego Radia w likwidacji i Polskiej Agencji Prasowej Michała Kaczmarczyka. W czasie, gdy był on rektorem Akademii Humanitas w Sosnowcu powiązane z nim osoby i firmy sprzedawały certyfikaty i nagrody w konkursach publicznym instytucjom: samorządom, szpitalom a nawet ZUS-owi. Żeby było śmieszniej, rekomendację do rad mediów publicznych wydała Kaczmarczyka organizacja jego matki, szefem Rady Mediów Narodowych jest zaś jego student.
Zawiadomiono policję
- W sprawie zawiadomiono policję, która wezwała dziennikarzy do złożenia wyjaśnień. Powód? Działając "wspólnie i w porozumieniu", dosłownie zacytowaliśmy wypowiedź Michała Kaczmarczyka bez umożliwienia mu autoryzowania wypowiedzi. Problem polega na tym, że Kaczmarczyk sam wysłał swoje wypowiedzi drogą mailową. Warszawska policja po przesłuchaniach, które odbyły się pod koniec lipca, podjęła decyzję o skierowaniu sprawy do sądu – poinformowali dziennikarze.
RPO interweniuje
„Rzecznik Praw Obywatelskich podjął z urzędu sprawę czynności Policji wobec dziennikarzy Wirtualnej Polski Pawła Figurskiego i Patryka Słowika” – poinformowało Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich w specjalnym komunikacie
"Naczelnik Wydziału Zespołu Prawa Karnego BRPO Piotr Sobota wystąpił do komendanta rejonowego policji Warszawa III mł. insp. Mariusza Pawlaka o informacje nt. zakresu przedmiotowego i podmiotowego postępowania oraz jego obecnym stanie" – podano.
Policja: Wszystko w porządku
Do sprawy ustosunkowała się stołeczna policja.
- Gdy do jednostki Policji przychodzi osoba, która czuje się pokrzywdzona działaniem innych osób, policjanci zobligowani są przepisami prawa do przyjęcia stosownego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa lub wykroczenia, a także do podjęcia czynności, które umożliwią zweryfikowanie okoliczności podanych przez zawiadamiającego. Dla funkcjonariuszy nie ma znaczenia, kim jest osoba zawiadamiająca i kto jest wskazany jako domniemany sprawca – czytamy na profilu Komendy Stołecznej Policji w serwisie X.
Po co policja pytała o intymne szczegóły?
- Policja oczywiście manipuluje – odpowiedział Patryk Słowik. - Kodeks nie obliguje policji do wystąpienia do sądu z wnioskiem o ukaranie, gdy tylko chce tego rzekomy pokrzywdzony. Gdy nie ma czynu zabronionego, policja wręcz nie ma prawa wystąpić do sądu z wnioskiem o ukaranie. A nie ma obowiązku autoryzacji pisemnego stanowiska. Krótko mówiąc, policja świadomie chce ukarania dziennikarzy za nieistniejący czyn zabroniony – podkreślił dziennikarz.
Słowik ujawnił także, że policja „ustalała intymne szczegóły życia osobistego dziennikarzy”.
- Czy są Państwo w stanie zapewnić, że rzekomy pokrzywdzony, który nie ukrywa swojej skrajnej niechęci, nie pozna szczegółów dotyczących moich prywatnych spraw? – zapytał na X Słowik.
Reporter doprecyzował, że policja wypytywała o liczbę dzieci, wiek, koszty utrzymania i relacje w związku pod kątem finansowym.
- Rozumiem, do czego to ma służyć, ale przy moim rodzaju pracy są to informacje, które pod żadnym pozorem nie powinny być udostępniane osobom trzecim, w tym także rzekomemu pokrzywdzonemu, bo zagrażają bezpieczeństwu rodziny – stwierdził Patryk Słowik.
źr. wPolsce24 za wp.pl