Mieszkańcy wsi na Lubelszczyźnie organizują wspólny sprzeciw. Walczą ze sztandarowym projektem Tuska

Na samym początku swojej prezydentury Karol Nawrocki zawetował tzw. ustawę wiatrakową, co znacząco uderzyło w interesy rządu Donalda Tuska, zapowiadającego budowę farm wiatrowych na terytorium Polski przy współpracy m.in. z niemieckim Siemensem. Jednak sam premier zapewniał głowę państwa, iż znalazł sposób, aby ominąć weto w celu realizacji tejże inwestycji.
Jak się jednak okazuje, sami Polacy nie chcą wiatraków w swojej okolicy. Przykładem są mieszkańcy kilku gmin na terytorium województwa lubuskiego, którzy sprzeciwiają się ich budowie — są to głównie mieszkańcy obszarów wiejskich, którym gigantyczne konstrukcje mogłyby utrudnić codzienne życie. Jak się okazuje, wielu z nich organizuje odpowiednie protesty w tym celu, czy też zbiera podpisy pod petycjami mającymi uniemożliwić realizację tego przedsięwzięcia. Jest to zresztą odpowiedź na nieskuteczne konsultacje społeczne, podczas których decyzje podejmowane są bez udziału społeczności.
- Rządowe zapewnienia o dialogu okazują się także pustymi słowami. Na przykład w kontekście ustawy zmniejszającej odległości wiatraków od zabudowań bez szerokiej dyskusji - informuje lider Konfederacji w województwie lubuskim Krystian Pacholik.
Zdaniem polityka tego typu inwestycje służą jedynie prywatnym inwestorom, a nie lokalnej społeczności, która będzie musiała mierzyć się z ogromnymi nieprzyjemnościami z powodu powstania tychże wiatraków — m.in. hałasem czy spadkiem wartości nieruchomości. Dodał przy tym, że głównymi zwolennikami powstawania wiatraków są mieszkańcy miast, którzy na co dzień nie będą musieli mierzyć się z niedogodnościami związanymi z istnieniem tychże konstrukcji. Dodają przy tym, iż wbrew wszelkim próbom ich wybielania przez rząd, wiatraki nie są wcale tanim źródłem energii, gdyż opiera się ona głównie na dotacjach.
źr.wPolsce24 za X/Krystian Pacholik











