Pogrzeb bezdomnego pana Anatola, zatłuczonego i podpalonego przez księdza. Nad grobem modliło się kilkunastu kapłanów

Przypomnijmy: dramat rozegrał się 24 lipca w nocy. 60-letni ksiądz Mirosław, proboszcz z Przypek, wiózł 68-letniego pana Anatola autem. Doszło do kłótni, prawdopodobnie w związku z darowizną, jaką bezdomny uczynił na rzecz księdza – w zamian kapłan zobowiązał się do śmierci opiekować swoją przyszłą ofiarą. Kapłan chwycił za siekierę, uderzył znajomego w głowę a następnie podpalił jego ciało – pan Anatol jeszcze wtedy żył.
Policja szybko zatrzymała mordercę. Ten przyznał się do winy i wyraził skruchę. Kościół podjął natychmiastowe czynności, które doprowadzą do wydalenia mężczyzny ze stanu kapłańskiego. Prokuratura przedstawiła eks-proboszczowi z Przypek zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Pogrzeb w sanktuarium św. Faustyny
W sobotę w sanktuarium św. Faustyny na stołecznej Woli odbył się pogrzeb Anatola Czaplickiego. Liturgii przewodniczył Metropolita warszawski abp Adrian Galbas; koncelebrował bp polowy WP Wiesław Lechowicz oraz kilkunastu kapłanów.
Metropolita warszawski przyznał, że choć od tamtego wydarzenia minął tydzień, to nie minęło przerażenie i szok. - Nie przestajemy być tym wstrząśnięci - powiedział.
Arcybiskup podziękował kapłanom za ich obecność podczas uroczystości.
- Wiem, że jest wam ciężko. Wszyscy jesteśmy przybici, przygnieceni, zmasakrowani wiemy, iż pamięć o tym koszmarze długo nie przeminie. Ludzie będą latami opowiadać, że była tak zbrodnia, że ksiądz oszukał i zamordował bezdomnego i bezbronnego człowieka - mówił abp Galbas. Dodał, że choć wielu duchownych „prowadzi święte i gorliwe życie”, to jednak „natura zła jest taka, że jest ono bardziej widoczne i bardziej krzykliwe”.
Niezwykły człowiek
Wspominając pana Anatola powiedział, że był on człowiekiem niezwykłym „nie przez to, co miał, ale przez to, kim był”.
- Choć nie miał własnego domu, miał coś czego nie sposób kupić ani zdobyć - dobroć, świadomość wiary - mówił abp Galbas. Wspomniał też, że Anatol nie tylko nosił przy sobie Pismo Święte ale także je znał. Metropolita zwrócił uwagę, że przez lata służył on innym jako wolontariusz i pomagał tym, którzy tak jak on żyli w kryzysie bezdomności.
Zaapelował, aby to, co się stało, zaowocowało nawróceniem serc kapłanów. - Niech nas to zjednoczy z Chrystusem, zjednoczy w gorliwości, w życiu świętym – powiedział abp Galbas.
- Nie uważajmy się za lepszych od naszego brata Mirosława, ale każdego dnia służmy życiu - dodał abp Galbas. - Mamy prawo umieć słabe dni, ale nie mamy prawa odreagowywać tego na ludziach, zwłaszcza na bezbronnych. I uważajmy na „żądzę pieniądza, na chciwość i pazerność” - wskazał.
źr. wPolsce24 za PAP