Nie jedna rakieta, a trzy? Mnożą się teorie dotyczące incydentu w Wyrykach

W nocy z 9 na 10 września polską przestrzeń powietrzną naruszyły rosyjskie drony. Część z nich została zestrzelona, pozostałe spadły na pola i budynki gospodarcze. Szczególnych uszkodzeń doznał dom jednorodzinny we wsi Wyryki w woj. lubelskim.
Dron, jedna rakieta czy trzy?
Początkowe komunikaty sugerowały, że odpowiada za to rosyjski dron. Później media – jako pierwsza „Rzeczpospolita” właśnie – ustaliły, że winny jest pocisk wystrzelony przez polski myśliwiec F-16. Wczoraj reporterzy radia ESKA ustalili, że konsekwencje mogła spowodować rakieta norweskiego F-35. Potwierdza to „Rz” – z tym, że z jej ustaleń wynika, że myśliwiec był na wyposażeniu Holendrów, a nie Norwegów.
Z nieoficjalnych ustaleń „Rz” wynika też, że w tym rejonie wystrzelono nie jedną, ale w sumie aż trzy rakiety.
Dlaczego polskie i sojusznicze myśliwce tylko tu zdecydowały się użyć pocisków rakietowych? – Ponieważ taka była sytuacja i potrzeba. Zniszczone zostały cele, które – jak oceniono – stanowiły realne zagrożenie – mówią rozmówcy „Rz”.
F-16 czy F-35
Który z samolotów wystrzelił feralny pocisk? Wyjaśnienie sprawy może okazać się skomplikowane, ponieważ oba samoloty: F-16 i F-35 – przenoszą taki sam typ pocisków.
Wojsko milczy, by chronić pilotów. Prokuratura zasłania się „bezpieczeństwem państwa”, bo ma „różne wersje zdarzenia” – postępowanie więc utajniono. Wojsko i śledczy nie zdradzają też, co wleciało do Polski. – Z całą pewnością nie strzelano drogimi pociskami do dronów-makiet, czyli gerberów – mówią tajemniczo rozmówcy „Rz”.
źr. wPolsce24 za "Rzeczpospolita"