Mentor z uczelni wyśmiał analizy, które zdaniem Bodnara miały wskazywać na fałszerstwo wyborcze. „Wszelkie twoje wnioski nie mają sensu i są bezużyteczne”

Analiza dr. Krzysztofa Kontka od dwóch tygodni służyła jako główny dowód na to, że głosy w wyborach zostały źle policzone, stracił na tym Rafał Trzaskowski, a więc trzeba ponownie przeliczyć karty a najlepiej – powtórzyć elekcję. Powoływali się na nie publicyści, z TVN i "Gazetą Wyborczą" na czele, politycy Platformy Obywatelskiej, a na koniec minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar, który powołał się na dołączoną do protestu wyborczego Kontka analizę, domagając się od Sądu Najwyższego oględzin kart do głosowania w 1472 obwodowych komisjach wyborczych.
Doktor Kontek liczył tylko w jedną stronę
O tym, że wyliczenia Kontka nie są warte funta kłaków, tak naprawdę poinformował opinię publiczną on sam. Przyznał bowiem, iż brał pod uwagę jedynie te anomalie statystyczne, które zadziałały na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego. – Liczyć w drugą stronę nie miałem czasu – przyznawał z rozbrajającą szczerością dr Kontek.
Cios ze strony mentora
Na rażące błędy w obliczeniach Kontka wskazywali zawodowi analitycy danych i amatorsko zajmujący się tą dziedziną nauki użytkownicy internetu.
Teraz jednak nadszedł cios, którego Kontek i jego fani nie będą w stanie odeprzeć. List otwarty do doktora napisał jego starszy kolega i mentor ze Szkoły Głównej Handlowej dr hab. Tomasz Berent, prof. SGH.
- Jak wiesz, jestem pasjonatem prawdy. Pamiętasz tamtą konferencję? Byłem bodaj jedyną osobą, która broniła nieznanego nikomu mgr. Krzysztofa Kontka, którego jedyną winą wydawało się być to, że mówił rzeczy kontrowersyjne. Starałem się Ci pomóc i wtedy, i za każdym razem, gdy prosiłeś mnie o recenzję swoich pomysłów – podkreślał Berent w liście, który opublikował portal Interia.pl.
Prof. Berent: Zwycięstwo Nawrockiego niekwestionowane
- Z medialnych opowieści wynikało, że ktoś, metodami statystycznymi, dowodzi istnienia nieprawidłowości w procesie wyborczym. Początkowo ignorowałem te informacje, gdyż obydwaj wiemy, że choć na pozór skala zwycięstwa Karola Nawrockiego nad Rafałem Trzaskowskim wydaje się dla laika niewielka, to jest ona jednak niekwestionowalna na gruncie nauki i stochastyczności procesu wyborczego – kontynuował naukowiec.
Prof. Berent opisuje swoje zdziwienie, kiedy dowiedział się, iż źródłem zamieszania jest praca dr. Krzysztofa Kontka i szok, który nastąpił po zapoznaniu się z analizą i wypowiedziami badacza.
- Skwantyfikowałeś bowiem jedynie liczbę głosów, które mogły być nieprawidłowo alokowane Karolowi Nawrockiemu. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę. Pomijając na chwilę kwestię Twojego sposobu identyfikacji komisji, w których mogło dojść do nadużyć i sposobu dokonywanych przez Ciebie korekt (obie niestety bardzo wątpliwej jakości), musiałeś przecież wiedzieć, że wyniki takiej jednostronnej analizy są po prostu bezwartościowe – dowodzi prof. Berent.
Tajemnica, bo "dowody zostały przejęte przez Prokuratura Generalnego"
Naukowiec podkreśla, że nie jest to kwestia opinii, tylko oczywistość. Dodaje, że Kontek nie chciał, mimo prośby, porozmawiać z nim o swoim „dziele”.
- Wszystkie wyjaśnienia są objęte tajemnicą ze względu na to, że wszystkie dowody są nie tylko w SN, ale zostały przejęte przez Prokuratora Generalnego – miał napisać do Berenta Kontek.
- Po pierwsze, to, że te obliczenia nie stanowią żadnego jednoznacznego dowodu jakiegokolwiek oszustwa nie trzeba nawet pisać, to oczywiste. Problem w tym, że Twoje wyniki nie są też wiarygodne statystycznie. Nie mogą być zatem żadnym sygnałem, które wymaga bliższego zbadania. Ufam, że, jak twierdzisz, chciałeś tylko wskazać na problem, ale, Krzysztofie, wyszedłeś poza ramy tej motywacji, wyszedłeś z całą futryną, o czym świadczy choćby niemożność kontaktu z Tobą. Biorąc pod uwagę charakter jaki nadałeś swoim badaniom, a też ich praktyczne znaczenie i przede wszystkim skalę nieprawidłowości, ale nie procesu wyborczego, tylko Twoich wyników, obawiam się, że nie przysłużyłeś się stawianemu przez siebie celowi – puentuje swój list otwarty prof. Tomasz Berent.
źr. wPolsce24 za Interia.pl