Fałszerstwo wyborcze? Kolejni naukowcy dowodzą, że Giertych się kompromituje

Giertych, komentując wyniki wyborów, w których Karol Nawrocki zdobył 50,89 proc. głosów, a Trzaskowski 49,11 proc. zasugerował masowe fałszerstwa wyborcze. Powoływał się m.in. na pomyłkę w Mińsku Mazowieckim, gdzie w jednej z komisji błędnie wpisano wyniki kandydatów, oraz na aplikację posła PiS Dariusza Mateckiego, która miała rzekomo służyć do manipulacji.. Jednak władze Mińska Mazowieckiego wyjaśniły, że błąd w protokole był wynikiem ludzkiej pomyłki, a nie celowego działania, i nie wpłynął na ogólny wynik wyborów, gdzie różnica między kandydatami wyniosła ponad 369 tysięcy głosów..
Prof. Przemysław Biecki, podobnie jak inni eksperci naukowo wykazał, używając danych opublikowanych przez Państwową Komisję Wyborczą po I i po II turze wyborów. Z rzeczonej analizy wynika jasna, że liczba komisji, w których wyniki II tury były zaskakująco różne w stosunku do I tury jest znikoma i jeżeli doszło tam do pomyłek podobnie jak w Mińsku Mazowieckim, to nie mają one żadnego wpływu na ostateczny wynik przy przewadze sięgającej 369 tysięcy głosów.
Krytyka ze strony naukowców nie jest odosobniona. Już wcześniej zwracano uwagę, że narracja o fałszerstwach, podsycana przez Giertycha i jego zwolenników, opiera się na emocjach, a nie na rzetelnej analizie. Jeden z użytkowników portalu X zauważył, że „afera z masowym fałszowaniem protokołów” została oparta na błędnych obliczeniach anonimowego internauty, co dodatkowo podważa wiarygodność tez posła KO. Nawet premier Donald Tusk dystansował się od tych zarzutów, stwierdzając, że „zakładanie z góry, że wybory zostały sfałszowane, nie służy polskiemu państwu”..
Roman Giertych, mimo braku dowodów, konsekwentnie podgrzewa atmosferę, apelując do ABW i prokuratury o śledztwa w sprawie rzekomych manipulacji.
źr. wPolsce24 za X/Anna Wittenberg