Leszek Miller wciąż spłaca moskiewską pożyczkę? Zaskakujące komentarze w sprawie Ukrainy

- Johnson naciskał na wojnę - Zełeński się zgodził. Dziś Trump oferuje pokój - Zełeński odmawia - wpis takiej treści pojawił się na twitterowym koncie byłego szefa SLD.
Problem nie tylko w nieco absurdalnej treści wpisu, ale i w tym, iż Miller cytował Dianę Panczenko, którą, jak przypomniał redaktor Jakub Wiech, już w 2024 roku określono mianem „profesjonalnej propagandystki, która imituje pracę dziennikarską, aby szerzyć kremlowską dezinformację wśród odbiorców rosyjskojęzycznych i anglojęzycznych.”
- Panczenko twierdziła, że to Ukraina sprowokowała Rosję do agresji. Odpowiedzialnością za konsekwencje wojny obarczyła ukraińskie władze - komentował red. Wiech.
Czyżby Miller, wyciągnięty onegdaj z politycznego niebytu przez Donalda Tuska, wciąż czuł się zobligowany starymi umowami? Warto tu przypomnieć choćby kwestię tzw. "moskiewskiej pożyczki", czyli umowy finansowej, która doprowadziła do przekazania kwoty 1,2 miliona dolarów przez KPZR [Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego/Sowieckiego - przyp. red.] na rzecz PZPR.
Do transakcji doszło w 1990 roku, a operację ze strony polskiej koordynowali Mieczysław Rakowski i Leszek Miller. Do dziś nie wiadomo, jaka była rzeczywista rola byłego premiera w tej sprawie i czy cała kwotę zwrócono Rosji? Choć może nigdy nie było planu, żeby całość oddawać, bo istniały inne sposoby, żeby okazać się godnym "bratniej pomocy"?
źr. wPolsce24 za X