Kolejny skandal w Instytucie Pileckiego! Chcieli zwracać dzieła sztuki Niemcom?

O Instytucie Pileckiego – zwanym niegdyś „polskim Jad Waszem” - zrobiło się głośno, kiedy jego pracownicy zaczęli bronić w mediach społecznościowych komunistycznego zbrodniarza Maksymiliana Sznepfa, ojca dyplomaty Ryszarda Schnepfa. Teraz ta niegdyś ceniona instytucja stała się „bohaterem” kolejnego skandalu.
Szokujący temat seminarium
Jak donosi "Rzeczpospolita", pod koniec lipca kierownik IP w Berlinie Hanna Radziejowska wysłała pismo do nowej minister kultury Marty Cienkowskiej, które przekazała także do wiadomości Jana Tombińskiego, chargé d'affaires ambasady w Berlinie. Poinformowała w nim m.in., że dyrektor IP Krzysztof Ruchniewicz, były dyrektor Centrum im. Williego Brandta i pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej, chciał przygotować cykl seminariów. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jedno z nich miało dotyczyć... zwrotu dóbr kultury, które obecnie są w polskich rękach, Niemcom, a także Ukrainie, Litwie i... Białorusi (sic!). Seminarium miało być zorganizowane wspólnie z Ministerstwem Kultury, co oznacza, że byłoby oficjalnym wydarzeniem rządowym.
Radziejowska zwróciła w swoim liście uwagę, że takie seminarium jest sprzeczne z polityką państwa polskiego i budzi poważne obawy co do negatywnych konsekwencji zarówno dla MKiDN, jak i Instytutu Pileckiego.
Wymijająca odpowiedź ministerstwa
Dziennikarzom "Rzeczpospolitej" nie udało się skontaktować ani z Ruchniewiczem, ani z Radziejowską. Zapytali więc MKiDN o to, dlaczego dyrektor podległego mu instytutu chciał zorganizować konferencję o zwrocie dóbr kultury Niemcom. Otrzymali wymijającą odpowiedź o tym, że IL przygotowuje cykl międzynarodowych seminariów pt. „Zagrabione (jeszcze) nieodzyskane. Polskie mienie zagrabione podczas II wojny światowej w świetle badań proweniencyjnych”, który ma być poświęcony dobrom kultury, które Polska straciła podczas IIWŚ.
Na to samo zwróciła uwagę rzecznik IP Luiza Jurgiel-Żyła – nie tłumacząc, w jaki sposób organizacja tych seminariów miałaby być dowodem na to, że podane przez "Rzeczpospolitą" informacje są nieprawdziwe.
Czy sprawdził go kontrwywiad?
A to nie jedyny skandal w IL, który opisała "Rzeczpospolita". Dziennikarze dowiedzieli się, że do MKDiN i MSZ trafił także list naukowca, który zajmuje się zagrabionym mieniem. Napisał w nim, że 16 czerwca w Berlinie odbyła się rozmowa, podczas której Ruchniewicz pytał go o prowadzone badania i plan pracy na przyszły rok. Szczególnie miał mu się spodobać pomysł nawiązania kontaktu z niemieckim Centrum Strat Wojennych. Jak się jednak okazało, zamiast kontynuacji współpracy na nowych zasadach, celem było przejęcie moich osiągnięć intelektualnych. Bez żadnych obiecanych podczas rozmowy konsultacji, po dwukrotnym odmówieniu kierownictwu spotkania w celu zaplanowania wspólnego programu – dyrektor ogłosił sam nowy cykl seminariów naukowych, który zaczyna się tematem właśnie moich badań nad nad kolekcją z Waplewa i to w terminie 3 września – żalił się naukowiec.
"Rzeczpospolita" zadała też, zasadne w tych okolicznościach, pytanie o to, czy Ruchniewicz został sprawdzony kontrwywiadowczo przed objęciem funkcji dyrektora IP.
W MKiDN powiedziano im, że powinni o to pytać Koordynatora Służb Specjalnych. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie udzieliła im odpowiedzi do czasu zamknięcia numeru.
"Rzeczpospolita" podkreśla jednak, że w ministerstwie istnieje Departament Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, w którym pracują ludzie związani ze służbami – ale ten najwyraźniej nie zajmował się tą sprawą.
źr. wPolsce24 za "Rzeczpospolita"