Płacz, histeria, wyzywanie od "nazistów". Klaudia Jachira miała dać popis na lotnisku

Jak ujawnia portal Niezależna.pl, do incydentu miało dojść 23 października tego roku, w godzinach porannych. Klaudia Jachira, podobnie jak wielu innych pasażerów stołecznego lotniska, miała zostać poddana standardowej procedurze bezpieczeństwa, która dotyczy każdego podróżnego – bez wyjątku.
Najwidoczniej jednak posłanka Koalicji Obywatelskiej uznała, że przysługuje jej specjalny status. Wszystko miało rozpocząć się od odmowy podporządkowania się poleceniom pracowników lotniska na Okęciu.
Zdaniem Jachiry miała ona prawo przewozić dowolną ilość kosmetyków oraz płynów, których objętość miała się „sumować”. Posłanka miała negować polecenia kontrolerów bezpieczeństwa, którzy radzili jej, by przepakowała bagaż zgodnie z procedurami obowiązującymi na wszystkich międzynarodowych portach lotniczych. Jeden z pracowników próbował jej to wyjaśnić, a w odpowiedzi usłyszał, że… właśnie przestał pracować w tym miejscu.
– Po zwróceniu uwagi, że taki obowiązek jednak istnieje, zaczęła się odgrażać, że właśnie przestałem pracować na lotnisku. Twierdziła, że ma rozległe znajomości i jest prześladowana politycznie przez nasze działania – ujawnił jeden z pracowników lotniska w rozmowie z portalem Niezależna.
Nie był to koniec problemów kontrowersyjnej posłanki. Działaczka partii Donalda Tuska miała bowiem zacząć ubliżać pracownikom lotniska, wyzywając ich od faszystów i nazistów. Ale i to nie przyniosło oczekiwanego skutku.
W rezultacie parlamentarzystka miała się rozpłakać, a następnie zablokować jeden z pasów kontroli bezpieczeństwa.
Przed opublikowaniem tekstu jego autor chciał porozmawiać z Jachirą o całej sprawie. Bez skutku. Posłanka - jak pisze -"nie odbierała telefonów. Wysłaliśmy jej też SMS-y. Gdy dowiedziała się o szczegółowych pytaniach – przestała reagować także na wiadomości tekstowe".
Źr.wPolsce24 za niezależna.pl











