Polska drugą Rumunią. Czy ekipa Donalda Tuska chce "skręcić" wybory prezydenckie?
Szokujące informacje dotyczące specjalnego zespołu w ABW ujawnia Stanisław Żaryn, doradca prezydenta.
Coraz bliżej w Polsce wybory prezydenckie, a wraz z nimi coraz więcej pytań o to, czy obecnie rządzący będą uznawać wynik, w którym ich kandydat przegra. Niebezpieczeństwo z całą pewnością istnieje. Czy ono się zaktualizuje w trakcie wyborów, tego nie wiemy.
- Nie należy z całą pewnością zniechęcać wyborców do uczestnictwa w wyborach. Trzeba walczyć o wynik i jest na to wielka szansa. Czym lepszy wynik, tym większa przewaga. Mówię o drugiej rundzie naszego kandydata, tym oczywiście trudniej takie wybory sfałszować. O tym też trzeba pamiętać, trzeba też pilnować. W Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego został wyznaczony specjalny zespół, który zawsze na czas wyborów był powoływany i miał w sposób specjalny podchodzić do zabezpieczenia Polski w okresie wyborczym. Tylko teraz ten zespół dostał dziwne zlecenia, m.in. miał skontaktować się z rumuńskimi swoimi odpowiednikami - mówi w rozmowie z naszą telewizją Stanisław Żaryn - Niestety docierają do mnie z agencji niepokojące sygnały o tym, że jeden z wiceszefów ABW zlecił temu zespołowi dość dziwne zadanie, które niepokoi. Otóż funkcjonariusze mają wejść w kontakt z rumuńskimi odpowiednikami, mają odpytać służbę specjalną Rumunii o to, jak ona przygotowywała wnioski do sądu konstytucyjnego rumuńskiego i jakie argumenty przeważyły, zaważyły na decyzji o unieważnieniu pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii. To naprawdę jest wielki skandal. Myślę, że w tej sprawie będziemy oczekiwali także informacji w Sejmie - dodaje.
Wariant rumuński
Przypomnijmy, Sąd Konstytucyjny Rumunii unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich. Przyczyną były rzekome zagraniczne manipulacje w trakcie kampanii wyborczej. Nakazał jej powtórzenie od początku, czyli od wyznaczenia daty i zgłaszania kandydatów. Jako powód podano zmasowaną kampanię internetową na rzecz kandydata, który w tej pierwszej turze dostał największą liczbę głosów.
Miała być ona sponsorowana przez Rosję. Ale jak się okazało, wszystkie pieniądze pochodziły z wewnątrz kraju. Co więcej, gdy kandydat, któremu ukradziono zwycięstwo w pierwszej turze, chciał kandydować drugi raz, został zatrzymany. A teraz z rumuńskimi służbami kontaktują się te podległe Tuskowi.
źr. wPolsce24