Niemcy szukają chętnych do śledztwa, które pozwoli obciążyć Polskę za wysadzenie Nord Stream? Historyk ujawnił zaskakujące informacje

O sprawie głośno było także w Polsce, gdzie zaskakująco zgodnie podkreślano bardzo dobrą decyzję sądu. Niezwykle ciekawy aspekt tej historii pojawił się w programie "Układ otwarty" Igora Janke.
- Ja ze swej strony też wiem, że niemieccy dziennikarze już też półtora roku starali się namówić polskich dziennikarzy do takich wspólnych śledztw dziennikarskich, których celem byłoby wskazanie na winnego bądź współwinnego Polskę. To jest dosyć szokujące - ujawnił dr Krzysztof Rak, historyk specjalizujący się w opisywaniu relacji polsko-niemieckich.
Szukali i znaleźli?
Przypomnijmy, teksty na temat "polskiego śladu" w zamachu na Nord Stream pojawiły się już w polskich mediach.
Temat podejmował m.in. portal FrontStory, który nie ukrywał, iż artykuł jest "(...) efektem międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego z udziałem „Süddeutsche Zeitung”, „Die Zeit” i nadawcy publicznego ARD (Niemcy), „Expressen” (Szwecja), „Berlingske” (Dania) i FRONTSTORY.PL (Polska)".
Autorzy podpisani pod tekstem to: Wojciech Cieśla, Anna Gielewska, Anastasiia Morozova.
Zdjęcia jachtu, którego materiał dotyczył miały pochodzić od niemieckiego nadawcy (Norddeutscher Rundfunk).
Reportaż bada polskie ślady w sprawie wybuchu:
- Polska do tej pory stała z boku śledztwa. Ale, jak ustaliliśmy w ramach międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa, w maju prokuratorzy z Gdańska spotkali się ze prokuratorami z Niemiec. Okazało się, że od wielu miesięcy Polacy mają jeden z kluczy do rozwiązania zagadki. Dlaczego o nim milczeli? - pytają autorzy reportażu opublikowanego pod koniec czerwca 2023 roku.
Ich tekst nie przynosi jednoznacznych odpowiedzi. Wskazuje jedynie, iż polskie służby miały wiedzę o sprawie, dokonywały m. in. przeszukań w miejscu, które w ocenie śledczych mogło być związane z osobami, które miały w niemieckim śledztwie status podejrzanych.
Sprawiedliwy proces
Taki status ma m. in. Wołodymyr Żurawlow, który jest ścigany przez Niemców za rzekome wysadzenie gazociągu Nord Stream.
Po decyzji polskiego sądu dziękował Polakom i Ukraińcom za wsparcie. Zaznaczył, że w Niemczech nie mógłby liczyć na sprawiedliwy proces. Odnosząc się do kwestii zatrzymania i swojego aresztu, wskazał, że „to było trudne” oraz że od razu zabrano mu wszystkie telefony i nie miał kontaktu z żoną ani z rodziną.
– Po co Niemcy przychodzą do domów polskich? – pytał Żurawlow.
Zaznaczył, że wszyscy Ukraińcy są bohaterami w wojnie z Rosją, od małych dzieci po starszych ludzi i żołnierzy.
– Wszyscy Ukraińcy robią, co mogą zrobić, by ta wojna została zakończona – zaznaczył Żurawlow.
Podkreślił, że nie dokonał żadnego przestępstwa. Stwierdził, że jeśli oskarża się go dlatego, że jest nurkiem, to każdy nurek z Ukrainy może być tak samo oskarżony.
Przyznał też, że od kilku lat mieszka z rodziną w Polsce, jego dzieci uczą się tutaj i dalej chce tu mieszkać.
Wyjaśnił także, że dla Ukraińców wstrzymanie działania gazociągu Nord Stream oznacza wstrzymanie finansowania wojny i daje nadzieję, że Rosji nie wystarczy pieniędzy, żeby dalej ją toczyć.
Sędzia Dariusz Łubowski
Po wydaniu postanowienia sędzia w ustnym uzasadnieniu wskazywał m.in., że polski sąd nie ma jurysdykcji w zakresie ustalenia, czy to Żurawlow był sprawcą wysadzenia gazociągu Nord Stream.
Wskazał jednocześnie, że zobowiązany jest zbadać, czy w sprawie zachodzą przeszkody do wydania ściganego władzom niemieckim. Zaznaczył, że „sprawa ta ma niezwykle emocjonalny kontekst polityczny, a polityka nie jest domeną sądu” oraz, że czyn ten został dokonany w czasie trwającej od 2014 r. „krwawej i ludobójczej napaści Rosji na Ukrainę”.
Dodał, że wysadzenie infrastruktury krytycznej wrogiego państwa w trakcie pokoju przez służby specjalne czy grupy terrorystyczne jest sabotażem i stanowi przestępstwo.
– Natomiast tego rodzaju działania podejmowane przez siły zbrojne i siły specjalne w trakcie wojny na infrastrukturę krytyczną agresora nie są sabotażem, a aktem dywersji, które w żadnym razie przestępstwami być nie mogą – powiedział sędzia.
Podkreślił też, że ściganemu, jeśli był sprawcą tego czynu, przysługuje tzw. immunitet funkcjonalny.
– Czyn ten ze względu na swój urzędowy charakter przypisany może być jedynie państwu, ewentualnie państwu ukraińskiemu, i tylko to państwo może za niego ponieść odpowiedzialność – mówił w uzasadnieniu sędzia.
Dodał ponadto, że wysadzenie rurociągu Nord Stream nie nastąpiło na terenie Niemiec, ale na wodach międzynarodowych i podkreślił, że rurociąg nie jest podmiotem niemieckim.
Ocenił również, że przyjęta przez stronę niemiecką kwalifikacja czynu i jego opis budzą wątpliwości.
źr. wPolsce24