Ursula von der Leyen chwali się, że umowa z Mercosurem coraz bliżej. Zapłacą polscy rolnicy
- Dążenie UE do zawarcia umowy z krajami Mercosuru [Mercosur - Mercado Común del Sur – Wspólny Rynek Południa, międzynarodowa organizacja gospodarcza powołana w roku 1991 r. zrzeszająca kraje Ameryki Południowej -przyp. red.], to tak naprawdę chęć otworzenia rynku europejskiego na produkty z Ameryki Południowej, co stworzy ogromne zagrożenie dla rolników z Unii Europejskiej. My mamy dosyć wyśrubowane standardy, jeśli chodzi o żywność, natomiast żywność sprowadzana z innych państw, już tych standardów nie musi spełniać – mówi w rozmowie z wPolsce24 posłanka PiS i była minister rolnictwa Anna Gembicka.
Z kolei Ursula von der Leyen opublikowała w czwartek komentarz na X, w którym napisała, że "linia mety (w sprawie) porozumienia UE-Mercosur jest już w zasięgu wzroku", a Komisja pracuje nad tym, żeby ją przekroczyć. "Mamy szansę stworzyć rynek liczący 700 mln ludzi. Największe partnerstwo handlowe i inwestycyjne, jakie kiedykolwiek widział świat. Skorzystają na tym oba regiony" – przekonywała szefowa Komisji.
Chodzi o negocjowaną od 25 lat umowę o wolnym handlu między UE a państwami ugrupowania Mercosur, tj. Brazylią, Argentyną, Paragwajem, Boliwią i Urugwajem. Problem w tym, że porozumienie budzi kontrowersje – protestują przeciwko niemu rolnicy, obawiający się zalania unijnego rynku przez tanie produkty z Ameryki Południowej, które wyprą rodzime towary. Umowie sprzeciwia się też część państw członkowskich – najgłośniej Francja, a za rządów PiS także Polska. Niestety po zeszłorocznych wyborach głos polskich władz jest mniej kategoryczny.
Rzecznik KE ds. handlu Olof Gill przyznał podczas czwartkowego briefingu prasowego w Brukseli, że - poza szefową KE - z liderami państw Mercosuru w Montevideo spotka się również komisarz ds. handlu Marosz Szefczovicz. "Celem jest sfinalizowanie ostatnich negocjacji politycznych, co pozwoli na zawarcie przełomowej historycznej umowy o partnerstwie między UE a regionem Mercosur" – powiedział rzecznik.
Jeśli chodzi o ostateczny kształt porozumienia, sporo zależy od jego formy. Komisja Europejska może zaproponować podpisanie części handlowej umowy jedynie na poziomie unijnym. W tym wypadku, żeby porozumienie zostało przyjęte, musi uzyskać poparcie większości kwalifikowanej, czyli 15 z 27 państw członkowskich, reprezentujących co najmniej 65 proc. populacji UE. KE może przedstawić państwom także szerszą wersję umowy, tzw. mieszaną, która - poza częścią handlową - będzie zawierała także deklaracje polityczne. Wówczas zgodę na nią musiałyby wyrazić parlamenty krajowe. W brukselskich kuluarach mówi się jednak, że KE byłaby niechętna temu rozwiązaniu.
Von der Leyen liczy na kryzys we Francji i uległość Polski?
W Brukseli spekuluje się, że von der Leyen postanowiła wykorzystać kryzys polityczny we Francji, która była najgłośniejszym krytykiem porozumienia, żeby szybko zakończyć negocjacje porozumienia. Komisja odrzuca te zarzuty, twierdząc, że KE ma wyłączne kompetencje do negocjowania umów handlowych ze światowymi partnerami, ale czyni to na podstawie mandatu udzielonego jej przez wszystkie państwa członkowskie. "Wszystkie, w tym Francję" – podkreślił rzecznik KE w czwartek, dodając, że Komisja ma nadzieje, że ostateczny, kompromisowy tekst porozumienia przekona nawet jego krytyków. "Jesteśmy optymistami co do ostatecznej wersji umowy, bo odpowiada ona na obawy wyrażone przez niektóre państwa członkowskie" – argumentował Gill.
Jak ocenił, w tym momencie nie da się dokładnie określić, w jakim tempie będą prowadzone negocjacje końcowe. KE ma nadzieję na to, że w piątek uzgodni ostateczny kompromis z krajami Mercosuru, ale sama umowa będzie musiała jeszcze zostać przetłumaczona na wszystkie języki UE, po czym zweryfikowana prawnie. Dopiero wtedy KE podejmie decyzję w sprawie podstawy prawnej zgody w Radzie UE, a konkretnie tego, czy do zawarcia porozumienia potrzeba będzie jednomyślności wszystkich państw, czy też poparcia kwalifikowanej większości z nich. Na końcowym etapie Komisja będzie mogła przedłożyć państwom członkowskim wniosek o ratyfikację umowy.
Pałac Elizejski oświadczył na X krótko po wpisie szefowej Komisji, że Paryż nie zaakceptuje umowy z Mercosurem w obecnej formie, a prezydent Macron poinformował już o tym w czwartek von der Leyen. Problem w tym, że nawet z ewentualnym poparciem Polski oraz kilku innych krajów UE – bo porozumieniu sprzeciwiać się mają także Austria, Luksemburg, Grecja i Holandia - Francja nie ma wymaganej większości, żeby zablokować umowę.
Tyle tylko, że jeszcze niedawno Polska chciała budować blok państw Europy Środkowej, który wzmocniłby pozycję przeciwników umowy z Mercosurem. W kuluarach mówi się, że gabinet Morawieckiego miał w tej sprawie dogadywać się m.in. z Rumunią, Słowacją oraz Czechami, a także Litwą. Co przy sprzeciwie Francji, Austrii, Grecji i krajów Beneluksu mogło zapewnić większość kwalifikowaną do odrzucenia porozumienia. Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że po zmianie władzy w Polsce te rozmowy straciły na intensywności.
Umowa z Mercosurem oznacza kolejne uderzenie w polskie rolnictwo, bo doprowadzi do zalania europejskich rynków tanią i niekoniecznie zdrową żywnością z Ameryki Południowej, wypierając m.in. polskich dostawców.
źr. wPolsce24 za "Gazeta Bankowa", PAP