UE właśnie dobija polskie huty. A razem z nimi – stocznie i całą gospodarkę

- Unia Europejska przyjęła rozporządzenie znacząco ograniczające kontyngent bezcłowy na import stali – do poziomu z 2013 roku, czyli zaledwie 18,3 mln ton dla całej UE.
- Branże oparte na stali – szczególnie stocznie, producenci konstrukcji dla energetyki wiatrowej, przemysł maszynowy – ostrzegają, że nie udźwigną drastycznego wzrostu cen, bo europejskie huty nie są w stanie pokryć realnego zapotrzebowania.
- Polskie zakłady mogą stracić konkurencyjność, a kontyngent bezcłowy z dużym prawdopodobieństwem trafi do największych odbiorców stali w Europie Zachodniej, np. do stoczni niemieckich.
- Sektor okrętowy alarmuje: armatorzy nie będą płacić 50-procentowego cła, więc przeniosą zamówienia do Chin lub Korei.
- Dramatyczny list w tej sprawie wysłał do naszej redakcji Krzysztof Żmuda, zastępca przewodniczącego Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ Solidarność, ostrzegając przed groźbą wstrzymania produkcji i masowych zwolnień.
- Dane pokazują, że Polska co roku importuje od 5 do nawet 8 mln ton stali, bo choć własna produkcja pokrywa tylko część potrzeb, to przecież polskie huty przeciążone klimatycznymi opłatami ledwo zipią.
- Stal jest podstawą polskiej gospodarki – a unijne regulacje zamiast pomagać, mogą sparaliżować całe sektory przemysłu.
Zamiast szukać rozwiązań, które obniżyłyby koszty energii, zracjonalizowały politykę klimatyczną i przywróciły konkurencyjność unijnych hut, Bruksela postanowiła „ratować” sytuację w inny sposób: drastycznie ograniczyć kontyngent bezcłowy na tańszą stal importowaną spoza UE.
Teoretycznie ma to pomóc europejskim producentom, ale w praktyce – jak alarmuje polski przemysł – może kompletnie załamać produkcję w sektorach zależnych od dużej ilości stali, takich jak przemysł stoczniowy, konstrukcje stalowe, branża offshore czy energetyka wiatrowa.
Kontyngent jak z innej epoki. Polska zużywa więcej stali niż cała UE będzie mogła sprowadzić
Planowany przez PE i Radę UE kontyngent to 18 345 922 ton stali bezcłowej dla wszystkich 27 państw UE – na poziomie… z 2013 roku. To liczba całkowicie oderwana od obecnych realiów gospodarczych.
Tymczasem – jak przypomina Krzysztof Żmuda, z-ca Przewodniczącego Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ Solidarność – Polska zużywa rocznie ponad 12 mln ton stali, z czego ponad połowę musi importować:
Produkcja i zużycie stali w Polsce (mln ton)
|
Rok |
Produkcja |
Zużycie |
|
2013 |
7,95 |
10,4 |
|
2018 |
10,34 |
15 |
|
2022 |
7,4 |
13,3 |
|
2024 |
7,1 |
12,2 |
Przy takiej skali zapotrzebowania kontyngent dla całej UE jest mniejszy niż realny import potrzebny jedynie Polsce w ciągu dwóch lat.
Krzysztof Żmuda w dramatycznym liście opisuje konsekwencje dla przemysłu stoczniowego: „Żaden armator, mając w perspektywie wyższe ceny stali wynikające z obłożenia 50-procentowym cłem, nie złoży zamówienia w polskiej stoczni. Nadal będzie szukał tańszych statków w Chinach czy Korei.”
Podkreśla także, że zagrożone są również farmy wiatrowe, bo nie da się ich budować z drogiej, europejskiej stali.
Polscy stoczniowcy ostrzegają: Produkcja stanie, ludzie stracą pracę
List, który otrzymaliśmy od Krzysztofa Żmudy, to nie tylko głos stoczniowców, ale i potwierdzenie obaw innych organizacji branżowych, takich jak GP BALTIC, Forum Okrętowe i MAIBO. Wszystkie wskazują jednoznacznie:
"Nowe rozporządzenie może doprowadzić do wstrzymania produkcji i zwolnień pracowników".
Sytuację dodatkowo pogarsza obawa, że ograniczony kontyngent bezcłowy może zostać przejęty przez największe gospodarki UE – np. niemieckie stocznie – a polskie firmy zostaną z niczym.
UE nie usuwa przyczyn, tylko dokręca śrubę
Zamiast pomóc hutnictwu poprzez: redukcję kosztów emisji CO₂, obniżenie cen energii, reformę systemu ETS czy wsparcie nowoczesnych technologii niskoemisyjnych, Unia decyduje się zwiększyć ceny stali i zmniejszyć jej dostępność. To – jak mówią przedsiębiorcy – uderza nie tylko w huty, ale w całą europejską gospodarkę, która stoi na stalowych fundamentach.
Efekt może być dokładnie odwrotny od deklarowanego: polskie stocznie stracą zamówienia na rzecz Chin, inwestycje w offshore będą zagrożone, polskie firmy utracą konkurencyjność, tysiące miejsc pracy staną pod znakiem zapytania.
Krzysztof Żmuda w swoim liście nie kryje frustracji: „Wyrażam przekonanie, że sytuacja ta doprowadzi do dramatycznych konsekwencji dla wielu sektorów polskiej gospodarki opartej na stali.” Przedsiębiorcy oczekują, że rząd oraz polscy europosłowie natychmiast zareagują, zanim rozporządzenie wejdzie w pełni w życie.
źr. wPolsce24











