Jaki to jest bezczelny człowiek. Tusk przechwala się sukcesami Morawieckiego i przedstawia je jako swoje

- Często słyszymy, że nie umiemy się pochwalić, że nie zawsze znajdujemy czas i determinację, żeby mówić o tym, co Polsce się udaje. A ja z wielką satysfakcją mogę dzisiaj powiedzieć - myśmy się tego domyślali wcześniej i zapowiadali nawet taką możliwość, ale to wreszcie stało się faktem absolutnie historycznym - Polska trafiła właśnie w tych dniach do tego bardzo ekskluzywnego klubu państw bilionerów - mówił na otwartej dla mediów części posiedzenia rządu Donald Tusk.
Szef rządu przechwalał się, że Polska znalazła się na pierwszym miejscu pod względem wzrostu realnego dochodu rozporządzalnego per capita.
- To jest statystyka - komu rośnie najwięcej w portfelu na głowę mieszkańca. Znaczy, w jakim państwie ludziom przybywa, w jakim tempie pieniędzy w ich portfelu, czyli nazywa się to realny dochód rozporządzalny per capita, czyli ten dochód, który jest w dyspozycji każdego, każdej, każdego z obywateli. (...) Ten wzrost absolutnie rekordowy, bijemy na głowę wszystkich i to jest od końca 2023 roku. Mówimy o tym okresie do dzisiaj. Znaczy, do końca pierwszego kwartału 2025. A więc to się pokrywa prawie dokładnie z czasem naszych rządów - przekonywał Tusk.
Przekaz jest jasny, wystarczyło, by koalicja 13 grudnia objęła władzę, a pensje Polaków, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaczęły rosnąć. Logiczne, prawda?
Szkoda tylko, że nawet branżowe media, które trudno posądzić o szczególną sympatię do Prawa i Sprawiedliwości podważają słowa premiera i przyznają, że wzrosty dochodów, o których mówi Tusk, to zasługa rządu Mateusza Morawieckiego i jego decyzji.
- Rzecz w tym, że sukces, którym pochwalił się premier, nie jest zasługą jego rządu, tylko czymś, co trwa od lat i do czego Polacy już przywykli. Szybki wzrost siły nabywczej dochodów jest nad Wisłą od lat raczej normą niż wyjątkiem. Krótko mówiąc, lwia część skokowego wzrostu dochodów rozporządzalnych w Polsce w 2024 r. była pokłosiem decyzji rządu Mateusza Morawieckiego. I była jednorazowa. W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, Polacy będą się bogacili nieco wolniej - zauważa na łamach portalu money.pl dziennikarz ekonomiczny Grzegorz Siemionczyk.
Jak można się było spodziewać, sprawę skomentowali też politycy obecnej opozycji, którzy nie stronią od kpiących słów pod adresem premiera samochwały.
Nas zastanawia, jak można być tak bezczelnym i przywłaszczać sobie cudze sukcesy bez nawet cienia zażenowania. Zresztą zobaczcie sami.
źr. wPolsce24 za x.com