Niespodziewany kłopot Trumpa. Czy jego bliski sojusznik odbierze mu wygraną?
RFK Jr. to syn zamordowanego prokuratora generalnego Roberta F. Kennediego i bratanek legendarnego prezydenta JFK. Pracował jako prawnik specjalizujący się w sprawach dotyczących ochrony środowiska, a rozgłos zdobył jako antyszczepionkowy aktywista podczas pandemii COVID-19.
Poparł "obrazę dla demokracji"
W 2023 roku RFK Jr., jako piąty członek słynnej rodziny, ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich. Wystartował w nich jako kandydat niezależny. Osiągał całkiem dobre, jak na kandydata niezależnego, wyniki w sondażach, chociaż oczywiście nikt nie dawał mu szansy na zwycięstwo. 23 sierpnia zrezygnował ze startu i poparł kandydaturę Donalda Trumpa – mimo tego, że wcześniej zapowiadał, że ich poglądy nie mogą się bardziej od siebie różnić, a Trump jest strasznym człowiekiem i obrazą dla demokracji.
Od tego czasu Kennedy stał się jednym z najbliższych sojuszników Trumpa. Regularnie występuje na jego wiecach wyborczych i sugeruje, że dostanie stanowisko w jego administracji. Pojawił się jednak niecodzienny problem. Kennedy zrezygnował zbyt późno i w niektórych stanach jego nazwisko nadal widnieje na kartach do głosowania. Może to oznaczać, że przypadkiem odbierze Trumpowi głosy osób, które nie wiedzą, że już nie startuje. Taka sytuacja ma miejsce m.in. w Michigan i Wisconsin, które są kluczowe dla zwycięstwa, i w których nawet minimalna ilość głosów może okazać się decydująca.
Sąd mu nie pomoże
Jak informuje agencja AP, Kennedy poprosił Sąd Najwyższy USA (SCOTUS) o to, by ten nakazał usunięcie jego nazwiska z kart wyborczych w tych stanach. Argumentował, że jego obecność narusza jego konstytucyjne prawo do wolności słowa, bo fałszywie sugeruje, że nadal chce zostać prezydentem. Przedstawiciele tych stanów twierdzili, że usunięcie go jest niemożliwe, bowiem karty są już wydrukowane i trwa w nich już głosowanie przedterminowe i korespondencyjne. W Michigan swoje głosy oddało już blisko 1,8 miliona mieszkańców, a Wisconsin ponad 858 tys.
AP informuje, że SCOTUS odrzucił we wtorek jego nadzwyczajną apelację. Jak zwykle w takich wypadkach, sędziowie nie zdradzili dlaczego podjęto taką decyzję. Wiadomo jednak, że tylko jeden z nich, nominowany przez Trumpa Neil Gorsuch, się z nią nie zgodził.
Czy RFK Jr. pozbawi Trumpa szans na zwycięstwo?
Ryzyko dla Trumpa jest faktycznie istotne. W średniej sondażowej portalu FiveThirtyEight Harris prowadzi nad Trumpem o zaledwie 0,8%, a w Wisconsin o 0.5%. W takich warunkach każdy głos jest na wagę złota, a jeśli Trump przegra w nich przez Kennediego, to będzie mu zdecydowanie trudniej wrócić do Białego Domu.
Powszechnie znanym faktem jest to, że w USA kandydaci tzw. trzecich partii i kandydaci niezależni nie zostają prezydentami. Ostatnim prezydentem, który nie był ani Republikaninem, ani Demokratą, był Millard Filmore, ale był on przedstawicielem dużej i popularnej Partii Whigów. Najbliżej zwycięstwa był Theodore Roosevelt, który na skutek konfliktu ze swoim byłym przyjacielem, walczącym o reelekcję Williamem Taftem, rzucił mu wyzwanie na czele własnej partii. Ale nawet on przegrał z Demokratą Woodrowem Wilsonem. Mimo tego tacy kandydaci startują w każdych wyborach, zwykle zdobywając jednocyfrowe poparcie.
Kandydaci, którzy kradną głosy
Nie oznacza to, że tacy kandydaci nie potrafią namieszać. Po swojej pierwszej kadencji i zwycięskiej interwencji w Iraku, George H. Bush miał ogromną szansę na zdobycie drugiej kadencji. W wyborach w 1992 roku wystartował jednak miliarder Ross Perot. Był nawet moment, w którym prowadził w sondażach. Ostatecznie w wyborach dostał rekordowe 18,9% głosów. Dziś wielu historyków jest przekonanych, że te głosy odebrały szansę Busha na reelekcję – chociaż nie brak też opinii, że nie miały wpływu na jego porażkę. W 2016 roku kandydatka Zielonych Jill Stein zdobyła 1% głosów. Członkowie sztabu Hillary Clinton byli jednak przekonani, że jakby nie odebrała jej głosów w Pensylwanii, Michigan i Wisconsin, gdzie Trump ledwo dał radę zwyciężyć, to właśnie ona zostałaby prezydentem.
Pewną ironią sytuacji, w której Trump znalazł się przez JFK jest to, że wielu Republikanów spodziewało się, że Kennedy faktycznie odbierze głosy – ale odbierze je Bidenowi. Wśród sponsorów jego kampanii było wielu znaczących darczyńców, którzy zwykle wspierają Partię Republikańską. Mimo tego nieliczne sondaże, w których zadano to pytanie, jasno pokazywały, że oddanie na niego głosu rozważa więcej wyborców Republikanów niż Demokratów.
źr. wPolsce24 za AP