Szokujące słowa prezydenta Bidena. Nazwał zwolenników Trumpa "śmieciami"
Sprawa miała swój początek w niedzielę, kiedy Donald Trump zorganizował ogromny wiec w Nowym Jorku. Jak informowaliśmy wcześniej, jednym z zaproszonych gości był komik Tony Hinchcliffe. W trakcie swojego występu zaczął wygłaszać rasistowskie „żarty”. Jeden z nich dotyczył Portoryko. Nie wiem, czy o tym wiecie, ale na środku oceanu jest dosłownie pływająca wyspa śmieci. Nazywa się Portoryko - powiedział.
Szokująca reakcja Bidena
Mieszkańcy Portoryko nie głosują w wyborach prezydenckich, ale mają amerykańskie obywatelstwo – co oznacza, że mogą głosować, jeśli tylko przeprowadzą się do któregoś z pięćdziesięciu stanów USA. W wielu z nich stanowią znaczącą mniejszość. Sztab wyborczy Kamali Harris od razu wykorzystał ten występ do ataków na Trumpa, a komentatorzy byli zgodni, że ten skandal może drogo kosztować byłego prezydenta.
Na szczęście dla niego jest jeszcze Joe Biden. Kiedy Harris wygłaszała przemówienie przed Białym Domem, wzywając w nim do jedności, Biden odbywał wirtualną rozmowę z organizacją Voto Latino, która promuje Partię Demokratyczną wśród Latynosów. W trakcie tej rozmowy nawiązał do tego występu. Jedyne śmieci jakie widzę, to jego zwolennicy - stwierdził.
Powtórka z 2016
Nagranie z tymi słowami błyskawicznie rozeszło się po internecie. I równie błyskawicznie wywołało falę oburzenia.
To obrzydliwe. Kamala Harris i jej szef Joe Biden atakują połowę kraju. Nie da się tego usprawiedliwić. Mam nadzieję, że Amerykanie to odrzucą - stwierdził kandydat Trumpa na wiceprezydenta J.D. Vance.
Wtórował mu inny polityk Republikanów.
Kamala Harris była głęboko oburzona żartem komika. Jeżeli ma jakąkolwiek przyzwoitość czy uczciwość, potępi odrażające stwierdzenie swojego partnera Joe Bidena, który nazwał połowę kraju śmieciami - dodał senator Tom Cotton.
Wielu osobom słowa Bidena skojarzyły się też ze słowami, które Hillary Clinton wygłosiła w 2016 roku. Przemawiając przed przedstawicielami środowisk LGBT, powiedziała, że można włożyć połowę zwolenników Trumpa do tego, co nazywam koszykiem godnych pożałowania. Są rasistami, homofobami, ksenofobami, islamofobami – sami sobie wybierzcie. Wywołało to ogromny skandal, a wielu zwolenników Trumpa zaczęło nazywać samych siebie „godnymi pożałowania” (ang. deplorable). Sama Clinton przyznała w swojej książce, którą napisała rok po wyborach, że te słowa miały wpływ na jej przegraną.
Chciał pomóc Trumpowi?
Gdy tylko słowa Bidena zaczęły krążyć po internecie, Biały Dom od razu zaczął próby ugaszenia tego pożaru. W transkrypcji jego słów, która trafiła do mediów, w słowie „zwolennicy” (ang. supporters) znalazł się apostrof, który całkowicie zmienia sens tego zdania. Z nim można je przetłumaczyć jako jedyne śmieci, jakie widzę, należą do jego zwolennika. Rzecznik Białego Domu Andrew Bates powiedział, że jego komentarz nie dotyczył zwolenników byłego prezydenta, a pełnej nienawiści retoryki, którą można było usłyszeć w Nowym Jorku. Sam Biden również przedstawił taką interpretację na Twitterze.
Nie brak jednak teorii, że Joe Biden wiedział, jaki efekt wywołają jego słowa, i wygłosił je specjalnie. To, w jakich okolicznościach zrezygnował ze startu w wyborach i oddał nominację Harris, do dziś budzi kontrowersje. Sam Trump wielokrotnie powtarzał, że jego rywalka dokonała przewrotu pałacowego, a Biden ją nienawidzi. Wielu komentatorów uważa, że to prawda, i że Biden próbuje się teraz na niej zemścić.
Faktem jest, że Biden niespecjalnie pomaga jej w kampanii, a już co najmniej dwa razy narobił jej poważnych problemów. Pod koniec września w programie "The View" powiedział, że jako prezydent, powierzał jej wiele swoich obowiązków dot. polityki krajowej i zagranicznej, a ona sama odgrywa ogromną rolę w jego administracji. Te słowa były wielkim prezentem dla Republikanów, którzy obwiniają ją o wszystkie błędy Bidena, jak kryzys migracyjny czy to, jak wyglądało wycofanie amerykańskich sił z Afganistanu, i zarzucają jej, że nie realizowała swoich obietnic wyborczych wcześniej. Tydzień później Biden, po raz pierwszy, odwiedził dziennikarzy w tzw. briefing roomie, by pochwalić się swoimi sukcesami gospodarczymi. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że zrobił to w momencie, w którym Kamala zaczynała wygłaszać ważne przemówienie na swoim wiecu. Wizyta Bidena sprawiła, że amerykańskie telewizje przestały je transmitować i przełączyły się na Biały Dom.
Wydaje się, że sam Trump również jest przekonany, że Biden próbuje mu pomóc. Komentując atak na swoich zwolenników, Trump poprosił ich na wiecu w Pensylwanii, by mu wybaczyli, bo nie wie, co powiedział.
Jestem przekonany, że lubi mnie bardziej niż lubi Kamalę - dodał po chwili.
źr. wPolsce24 za Fox News, Newsweek