Zaczęli słynąć z przestępczości, to wymyślili, że przyciągną turystów... alkoholem

Od czerwca małe browary, wytwórnie likierów i lokalne winnice (tak, w leżącej na północy Szwecji także produkuje się wino) będą mogły sprzedawać odwiedzającym niewielkie ilości alkoholu jako pamiątki. Warunek? Goście muszą być uczestnikami zorganizowanej wycieczki i najpierw wziąć udział w lekcji na temat wpływu alkoholu na zdrowie. Dopiero po takim "edukacyjnym wstępie" będzie można sięgnąć po lokalne piwo lub kieliszek nalewki.
Systembolaget, czyli szwedzka rzeczywistość
Szwecja od lat konsekwentnie ogranicza dostęp do alkoholu. Mocniejsze trunki można kupić wyłącznie w państwowych sklepach Systembolaget, które nie tylko pracują w ściśle określonych godzinach, ale też nie prowadzą promocji produktów i nie mogą ich reklamować. W sklepach prywatnych dostępne są wyłącznie napoje o zawartości alkoholu do 3,5%.
Zmiana prawa, przegłosowana przez szwedzki parlament w stosunku głosów 154 do 129, ma być pierwszym krokiem w stronę poluzowania monopolu państwowego. Według rządu, ma ona wesprzeć lokalnych producentów i – co ciekawe – przyciągnąć turystów.
– "To bardzo ostrożny, ale krok we właściwym kierunku" – napisał na platformie X poseł Jan Ericson, jeden z inicjatorów reformy.
Turystyka kontra rzeczywistość
Pytanie tylko, czy możliwość zakupu "suwenirów alkoholowych" po wysłuchaniu wykładu o ryzyku zdrowotnym wystarczy, by uczynić Szwecję bardziej atrakcyjną dla zagranicznych gości. Zwłaszcza gdy kraj coraz częściej kojarzy się nie z bezpieczeństwem i spokojem, ale z rosnącą falą przemocy gangów i strzelaninami w dużych miastach.
W tym kontekście pomysł rządu może wydawać się raczej symboliczną próbą poprawienia wizerunku niż realną strategią rozwoju turystyki.
Czy więc turyści skuszą się na alkohol pod warunkiem wcześniejszej pogadanki? Trudno powiedzieć. Ale w kraju, w którym przez dekady alkohol traktowano niemal jak zło wcielone, nawet mały krok w stronę liberalizacji może uchodzić za rewolucję.
źr. wPolsce24 za lidovky.cz