Sceny jak z hitlerowskiego pochodu. Tak Niemcy pożegnali Olafa Scholza

W Berlinie odbył się Wielki Capstrzyk Bundeswehry na pożegnanie kanclerza Olafa Scholza, który odchodzi ze stanowiska po 4 latach niezbyt udanych rządów. Mimo fatalnej oceny jego urzędowania armia postanowiła uhonorować go w taki sam sposób, jak zrobiła to w przypadku kanclerz Angeli Merkel.
Wielki Capstrzyk
Choć niemieccy oficerowie przekonują, że Wielki Capstrzyk to ceremonia wojskowa, która jest tradycyjnie wykorzystywana do pożegnania wszystkich kanclerzy, prezydentów federalnych i ministrów obrony, to dopiero w czasach Angeli Merkel uroczystość, za sprawą internetu może być oglądana przez ludzi z całego świata.
Tradycją jest, że odchodzący kanclerze mają prawo wybrać trzy utwory muzyczne, które zagra im niemiecka orkiestra wojskowa.
W przypadku Angeli Merkel korpus muzyczny Bundeswehry zagrał na pożegnanie pani kanclerz: “Du hast den Farbfilm vergessen” (Zapomniałeś o kolorowym filmie) Niny Hagen, który był wielkim przebojem w NRD w 1974 roku, “Fuer mich soll’s rote Rosen regnen” (Niech pada dla mnie deszcz czerwonych róż) oraz hymn kościelny “Grosser Gott, wir loben Dich” (Wielki Boże, chwalimy Cię).
Z kolei podczas pożegnania Scholza wybrzmiały "In My Life" Beatlesów, fragment II Koncertu Brandenburskiego Johanna Sebastiana Bacha i soulowy utwór Arethy Franklin "Respect".
Sam Scholz podczas uroczystości powiedział, że, służenie Niemcom było zaszczytem jego życia.
- Zawsze z wielką chęcią ponosiłem tę wielką odpowiedzialność - i mówię to także dlatego, że nie zawsze można to od razu wyczytać z twarzy Niemca z północy, takiego jak ja - powiedział Scholz, który przez lata związany był z Hamburgiem, drugim co do wielkości miastem Niemiec.
Cienie III Rzeszy
Choć Wielki Capstrzyk Bundeswehry to zapewne bardzo wzruszająca uroczystość dla odchodzącego dostojnika, to estetyka samego wydarzenia budzi mieszane uczucia wśród zagranicznych obserwatorów, Szczególnie z tych państw, które na własnej skórze doświadczyły hitlerowskiej okupacji i nocne marsze żołnierzy w czarnych błyszczących hełmach kojarzą im się hitlerowskimi pochodami.
Nic dziwnego, bo jak słusznie zauważył jeden z najpopularniejszych komentatorów w polskiej infosferze socjalmedialnej Zygfryd Czaban, to pokazanie ciągłości niemieckiego państwa, także z tych najbardziej niechlubnych okresów jego historii.
- Pożegnanie Scholza: przypomnienie, że Prusy Fryderyka II, Rzesza Bismarcka, Tysiącletnia Rzesza Hitlera oraz RFN to nie tylko ciągłość prawna i instytucjonalna oraz ciągłość elit, ale także ciągłość rytuałów wojskowo-politycznych i duma z tego wszystkiego - zauważył Czaban na portalu x.com.
Z polskiej perspektywy wygląda to po prostu źle. I niepokojąco.
źr. wPolsce24 za ZDF