Tusk straszył masowymi deportacjami Polaków ze Stanów Zjednoczonych i... już się zaczęło! Do Polski wróciły dwie osoby

Nasi Czytelnicy będą musieli nam wybaczyć ironiczny charakter tytułu i wstępu tego tekstu. Być może będziemy sypać głowę popiołem i zjadać własny język. Na razie jednak nie widać żadnych sygnałów, które mogłyby potwierdzać alarmistyczny komunikat Donalda Tuska, który pod koniec stycznia br. apelował, by "przygotować polskie konsulaty w Stanach Zjednoczonych na ewentualne deportacje naszych obywateli".
Temat deportacji był i wciąż jest jednym z przykładów kłamstw i histerii rozkręcanych przez lewicowo-liberalny salon. Przypomnijmy, według przedstawianej tam narracji, wielka liczba naszych rodaków miała zostać dotknięta przez plan "masowych deportacji", które zapowiadał Donald Trump w czasie kampanii.
Plany amerykańskiego prezydenta, co oczywiste dla każdego, kto żyje poza lewicowo-liberalną bańką informacyjną, miały być wymierzone w przestępców, kartele narkotykowe i gangi. Tymczasem dla polityków, którzy za Trumpem nie przepadają i dla lewicowo-liberalnych mediów, stały się okazją do straszenia "masowymi deportacjami". Także w Polsce.
Wiele wskazuje na to, że się zaczęło!
Onet poinformował, że rozpoczęły się "masowe deportacje" nielegalnych migrantów ze Stanów Zjednoczonych, co dotyka również Polaków. Podobny tekst pojawił się także na portalu Gazeta.pl, gdzie napisano, że doszło już do pierwszych zatrzymań, w tym dwóch obywateli Polski, którzy mają zostać deportowaniu. Onet dodał, że szacuje się, że nawet 30 tys. naszych rodaków może zostać zmuszonych do opuszczenia USA. Sprawę potwierdził rzecznik MSZ Paweł Wroński.
Ten - dodajmy uczciwie - sprecyzował, że na razie wróciło do Polski... dwóch deportowanych.
Były pracownik "Wyborczej' nie podał szczegółów sprawy i powodów podjęcia decyzji o deportacji. Odnosząc się do doniesień medialnych podkreślił, że nie wiadomo, czy decyzja o deportacji dwóch Polaków wynika z dotychczasowych, "normalnych procedur" amerykańskich czy też z "przyśpieszonej" procedury zapowiedzianej przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
- Cały czas monitorujemy sprawę, to nie jest jakaś nowość, ponieważ chciałem zwrócić uwagę, że do 24 stycznia br., w ciągu poprzedniego roku, było 67 deportacji - zaznaczył rzecznik MSZ.
Dodał także, że MSZ ma też informacje o innych osobach, które nie zostały wpuszczone do Stanów Zjednoczonych.
- Nieustannie zachęcamy polskich obywateli do kontaktowania się z konsulatami. Jeśli konieczne jest wyrobienie paszportu, a to często pomaga, to też nasz konsul może pomóc (...) zachęcamy do posiadania polskiego paszportu - dodał rzecznik MSZ.
Masowe deportacje Polaków
Pod koniec stycznia br. wiceminister spraw zagranicznych Henryka Mościcka-Dendys była pytana w radiu TOK FM, ilu Polaków może dotyczyć ew. deportacja z USA.
- Próbujemy dokonać możliwie precyzyjnego szacunku, zakładamy, że to jest maksymalnie kilkadziesiąt tysięcy osób. Polscy konsulowie szacują, że takich osób może być do 30 tys. na terenie całych Stanów Zjednoczonych - alarmowała Mościcka-Dendys.
Polityk nie podała skąd te szacunki.
Dodajmy, że prezydent Trump tuż po zaprzysiężeniu na urząd, do którego doszło 20 stycznia, podpisał kilkanaście rozporządzeń i dokumentów, m.in. ogłosił stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem i zmienił obowiązywanie prawa ziemi, tj. nabywania obywatelstwa wraz z narodzinami na terenie USA.
Według wydanego dokumentu, prawo to ma nie dotyczyć dzieci nielegalnych imigrantów i osób przebywających w USA krótkoterminowo, w tym np. w ramach ruchu bezwizowego.
źr. wPolsce24 za Onet/GAzeta/PAP