Czy warto było rozmawiać z Putinem? Scholz w ogniu krytyki
Zdaniem czołowego polityka opozycyjnej Chadecji Juergena Hardta niemiecki kanclerz, dzwoniąc w piątek do prezydenta Rosji, pomógł Putinowi „osiągnąć propagandowy sukces”. Olaf Scholz odbył w piątek rozmowę telefoniczną z rosyjskim przywódcą po raz pierwszy od prawie dwóch lat. Polityk zapewniał, że wezwał Putina do „wycofania swoich wojsk" i wykazania gotowości do negocjacji z Ukrainą.
- Nie przedstawił konkretnej nowej propozycji, ani nawet nie postawił ultimatum – ocenia rzecznik ds. polityki zagranicznej frakcji CDU/CSU w Bundestagu.
Oznaka słabości
Jego zdaniem Putin „rozumie tylko sygnały siły”. Wymienił przy tym groźbę znacznego zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy. Dodał, że rosyjski prezydent odbierze postawę Scholza jako „oznakę słabości, a nie siły”.
Polityk Chadecji uważa, że rozmową z Putinem kanclerz chciał pokazać, że w niemieckiej polityce „to on opowiada się za negocjacjami i dialogiem”.
Zachowanie Scholza niczego nie zmieni
Tatiana Kastoueva-Jean, ekspertka Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych ocenia, że telefon Scholza mógł jedynie potwierdzić przekonanie Putina, że Niemcy i inne kraje chcą wznowić kontakty biznesowe z Rosją, szczególnie w kwestii zakupu gazu. Jej zdaniem Putin nie ustąpi w sprawie Ukrainy, wiedząc, że europejskie kraje są gotowe do rozmów bez żadnych ustępstw.
- Takie zachowanie największego kraju europejskiego nie zachęci go do złagodzenia stanowiska – podkreśla.
Kanclerz pokoju
Szefowa berlińskiego oddziału europejskiego think tanku Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych Jana Puglierin nie ma wątpliwości, że pierwsza od dwóch lat rozmowa telefoniczna Scholza z Putinem była wynikiem aktualnymi problemami na scenie politycznej Niemiec. Zauważa, że „w sytuacji Ukrainy nie zmieniło się nic takiego, co uzasadniałoby inicjatywę Scholza”. Według niej powodem rozmowy polityków były zbliżające się wybory w Niemczech, a obecny kanclerz chciał pokazać się jako polityk „pokoju”.
- To nie jest czas na konkursy piękności, by wyjaśniać, kto pierwszy zadzwoni do Putina. Europa wydaje się być podzielona, co nie jest pożądane ani w relacjach z Putinem, ani w relacjach z Białym Domem – uważa Puglierin.
źr. wPolsce24 za Interia/PAP