Miesiąc od katastrofy kolejowej w Czechach dramat dopiero się zaczyna. Skażenie bez precedensu

Władze regionu Ołomuniec długo zwlekały z ogłoszeniem stanu zagrożenia, obawiając się gigantycznych kosztów likwidacji skutków katastrofy. Ostatecznie, po uzyskaniu gwarancji, że to rząd pokryje wydatki, 22 marca ogłoszono stan zagrożenia, który ma obowiązywać co najmniej do 27 kwietnia. Koszt działań naprawczych już teraz szacuje się na co najmniej miliard koron czeskich (ok. 170 mln zł), a eksperci podkreślają, że skala skażenia może jeszcze wzrosnąć.
Woda i gleba zagrożone śmiertelnym skażeniem
Sytuacja się pogarsza. Benzen przeniknął do lokalnych wód gruntowych, a w pobliżu miejsca katastrofy odnotowano pierwszą studnię całkowicie skażoną tą toksyczną substancją. Choć woda w publicznych wodociągach nie została skażona, mieszkańcy obawiają się dalszego rozprzestrzeniania skażenia. Pobliskie jezioro, według rybaków, zostało całkowicie zanieczyszczone. Analiza próbek wykazała, że benzen nie tylko unosi się na powierzchni wody, ale także przeniknął do dna, co może doprowadzić do masowego pomoru ryb.
Walka z czasem
W celu ograniczenia rozprzestrzeniania się benzenu zbudowano już trzydzieści specjalnych studni, z których odpompowywana jest skażona woda. Rozpoczęto także budowę barier ochronnych w postaci stalowych ścian wbitych w ziemię na głębokość siedmiu metrów. Działania ratunkowe są prowadzone w trybie pilnym, ale wciąż nie ma pewności co do ich skuteczności.
Strażacy i inspektorzy ochrony środowiska instalują systemy rozpylające wodę nad powierzchnią jeziora, by przyspieszyć proces utleniania benzenu. Specjaliści analizują również inne sposoby neutralizacji toksycznej substancji, lecz skala skażenia sprawia, że żadne rozwiązanie nie wydaje się wystarczająco skuteczne.
Katastrofa bez precedensu
Według ekspertów ds. ratownictwa kolejowego i chemicznego, tak poważnej katastrofy ekologicznej w Europie nie było od 30 lat. Ze składu liczącego 17 wagonów wykoleiło się aż 14, co doprowadziło do wycieku ogromnych ilości benzenu.
Mieszkańcy regionu z niepokojem obserwują rozwój sytuacji, obawiając się długofalowych skutków katastrofy. Władze i ekolodzy podkreślają, że pełne usunięcie skutków wycieku może potrwać lata, a życie w rejonie Hustopeci nad Beczwą już nigdy nie będzie takie samo. Największym zmartwieniem jest możliwość skażenia rzeki Beczwy, która jest największym lewym dopływem Morawy.
źr. wPolsce24 za denik.cz