Mają czego się bać. Trump grozi Kanadzie, Meksykowi i Chinom
Amerykańska konstytucja dała prawo do nakładania ceł Kongresowi. Aby przyspieszyć wyjście z Wielkiego Kryzysu, Kongres przyznał jednak daleko idące uprawnienia w tym temacie prezydentowi Franklinowi D. Rooseveltowi. Jako pierwszy mógł negocjować umowy handlowe i nakładać cła bez pytania Kongresu o zgodę. W czasach innego słynnego Demokraty, Johna F. Kennedy'ego przyjęto też ustawę, która pozwala prezydentowi zmieniać wysokość ceł by walczyć z zagrożeniami dla państwa. Dotychczasowe próby odebrania prezydentom tych uprawnień zakończyły się porażką.
Donald Trump już podczas kampanii obiecywał, że użyje tych uprawnień, by kształtować politykę zagraniczną innych państw. W poniedziałek ogłosił, że jak tylko wróci do Białego Domu, to nałoży cła w wysokości aż 25% na towary z Kanady i Meksyku. Chce też zwiększyć o 10% cła na towary z Chin.
Chce, by pilnowały granic
W wypadku sąsiednich państw, Trump ma im za złe, że nie robią wystarczająco wiele, by powstrzymać nielegalną imigrację do USA. Napisał, że tysiące osób wlewają się (do USA -przyp. red.) przez Meksyk i Kanadę, przynosząc ze sobą przestępczość i narkotyki na poziomie, który nie był wcześniej widziany. Dodał, że oba państwa mają możliwości, by powstrzymać nielegalną imigrację, a cła mają je zmusić, by z nich skorzystały. W wypadku Chin Trump ma im za złe, że sprowadzają do USA fentanyl – bardzo niebezpieczny narkotyk, który zabija rocznie ogromną ilość Amerykanów. Chińskie fabryki produkują i sprzedają kartelom narkotykowym ogromne ilości substancji, z których się go produkuje. Kilka miesięcy temu Pekin zapowiedział zaostrzenie przepisów regulujących to, komu sprzedawana jest ta chemia, ale eksperci uważają, że jest za wcześnie, by stwierdzić, czy nowe regulacje faktycznie będą przestrzegane. Trump zapowiedział, że jego nowe cła będą obowiązywały do momentu, w którym te trzy państwa zrobią coś z problemami, które sprawiają USA.
Chociaż Trump wróci do Białego Domu dopiero 20 stycznia, jego słowa już wywołały reakcje. Wysoko postawiony przedstawiciel rządu Kanady powiedział anonimowo agencji AP, że premier Justin Trudeau rozmawiał już o tym z Trumpem. Dodał, że to była dobra rozmowa, ale nie zdradził jej szczegółów. Ambasada Chin w Waszyngtonie stwierdziła ustami swojego rzecznika, że współpraca handlowa między Pekinem i Waszyngtonem jest korzystna dla obu stron i nikt nie wygra wojny handlowej.
Taktyka negocjacyjna czy realna groźba?
Na razie nie wiadomo, czy Trump faktycznie zrealizuje swoją groźbę, czy też używa jej tylko jako taktyki negocjacyjnej. Faktem jest, że te cła byłyby tragedią dla Meksyku i Kanady. Zwłaszcza Kanada ma się czego bać. Jej gospodarka jest bowiem uzależniona od eksportu bardziej, niż gospodarki wielu innych państw, a 75% ich eksportu trafia do USA. Równocześnie jednak Kanada, Meksyk i Chiny są największymi eksporterami do USA, więc wprowadzenie tych ceł odbije się negatywnie również na tym kraju – co jest o tyle ważniejsze, że Demokraci przegrali ostatnie wybory w dużym stopniu przez rosnące koszty życia.
źr. wPolsce24 za AP