Została porwana jako dziecko przez ISIS, odbito ją ze Strefy Gazy. Tragiczna historia jezydzkiej niewolnicy
Jezydzi to grupa etniczno-religijna, która zamieszkuje Kurdystan, zwłaszcza jego iracką część. Wyznają monoteistyczną religię, która wywodzi się ze starożytnego Iranu. Od dawna spotykają się z prześladowaniami ze strony muzułmanów, gdyż niektórzy wyznawcy islamu są przekonani, że czczony przez nich bóg to tak naprawdę szatan.
Kiedy w 2014 roku zamieszkiwane przez nich tereny opanowało Państwo Islamskie, terroryści rozpoczęli czystkę etniczną. Jezydzi byli masowo gwałceni i mordowani. Wiele kobiet i dziewczyn trafiło też do niewoli, a później zostały sprzedane jako niewolnice seksualne.
Porwana jako dziecko
Fawzia Amin Sido była jedną z nich. Miała zaledwie 11 lat, gdy w sierpniu 2014 roku ISIS zdobyła jej rodzinne miasto Sindżar. Była jedną z wielu dziewczyn i kobiet, które terroryści zabrali ze sobą do Syrii. Tam trafiła do więzienia, które mieściło się w podziemiach. Spędziła w nim dziewięć miesięcy, w ogóle nie widząc słońca. Co jakiś czas pojawiali się za to terroryści z ISIS, którzy zabierali ze sobą dziewczyny, które się im spodobały.
W rozmowie z brytyjskim dokumentalistą Alanem Duncanem Jezydka wyznała, że na początku dziewczyny nie dostawały nic do jedzenia. Dopiero po czterech dniach podano im gotowany ryż z mięsem. Wspomina, że to mięso miało jednak dziwny smak, a niektóre koleżanki miały po nim problemy żołądkowe. Gdy już zjadły posiłek, terroryści powiedzieli im, że to mięso było z zamordowanych jezydzkich dzieci i pokazali im zdjęcie ich zwłok, z odciętymi głowami. Jedna z kobiet była w takim szoku, że dostała zawału serca i umarła. Inna rozpoznała na zdjęciu zwłoki własnego dziecka.
Niektóre z dziewcząt, które zostały uwięzione razem z nią, zmarły z powodu picia brudnej wody i skrajnie niehigienicznych warunków, w jakich je przetrzymywano.
"Małżeństwo" z Palestyńczykiem
W końcu także ona została sprzedana. Terroryści kupowali ją, gwałcili, a jak im się znudziła, sprzedawali dalej. Spotkało ją to cztery razy.
Piątym nabywcą był 24-letni Palestyńczyk, członek Hamasu, który wziął ją za „żonę”. Gdy nie chciała z nim sypiać, podawał jej narkotyki i gwałcił ją, gdy nie miała już sił, by się bronić. Chociaż sama była jeszcze dzieckiem, urodziła mu dwójkę dzieci.
W 2018 roku jej prześladowca zginął, kiedy wspierani przez USA Kurdowie wyrzucili ISIS z tego terytorium. Ona trafiła do cieszącego się złą sławą obozu Al-Hawl, w którym trzymano tzw. żony ISIS. Inne kobiety traktowały ją bardzo źle. Zmuszały ją do pracy ponad siły i próbowały przekonać, by porzuciła swoją religię. Bała się im przeciwstawić.
Brat jej „męża” również był członkiem ISIS. W 2020 roku zaproponował, że pomoże jej uciec i zabierze ją do Strefy Gazy. Zdesperowana, zgodziła się na to. Z obozu uciekła, wraz z innymi, ciasnym podziemnym tunelem, po czym maszerowała przez 31 godzin do Turcji. Nie wszyscy przeżyli tę podróż. Stamtąd trafiła do Egiptu, gdzie dano jej fałszywy paszport i zabrano ją do Turcji.
Znów została niewolnicą
Jezydka szybko zrozumiała, że jej koszmar wcale się nie skończył. Rodzina jej „męża” traktowała ją jak niewolnicę. Zmuszali ją do ciężkiej pracy, bili i poniżali. Kiedy raz wyszła z domu bez pozwolenia, terrorysta z Hamasu przystawił jej pistolet do głowy i zagroził, że ją zabije, jeśli zrobi to znowu.
Kiedy wybuchła wojna z Izraelem, zmuszono ją do pracy w szpitalach. Hamas używał ich jako baz, a wszędzie kręcili się uzbrojeni terroryści. Podczas pobytu w Strefie Gazy przedawkowała leki, by popełnić samobójstwo, ale ją uratowano. Dziś twierdzi, że terroryści z Hamasu niczym nie różnią się od tych z ISIS.
Po przybyciu do Gazy odebrano jej dzieci, choć jak przekonuje bardzo je kocha, tęskni za nimi i żałuje, że zostały w Gazie. Jej prawnik Zemfira Dlovani powiedziała dziennikowi "The Sun", że nie rozmawiają o tym za wiele, bo ten temat nie jest dla jej klientki łatwy. Dodała, że oddanie dzieci nie było jej wyborem i nie ma raczej szans, by jej kiedykolwiek odzyskała.
Eksperci od jezydzkiej kultury zwracają też uwagę, że rodzina Sido nigdy by ich nie zaakceptowała. Gdy trwała już akcja, a by wydostać dziewczynę z Gazy, jej ojciec ostrzegł ją, by nie zabierała ze sobą dzieci.
Nagranie, które poruszyło serca
We wrześniu zeszłego roku udało jej się opublikować krótkie nagranie na TikToku. Poprosiła w nim, by ktoś skontaktował się z nagrodzoną pokojowym noblem jezydzką aktywistką Nadią Murad. „Pomóżcie mi. Jestem naprawdę zmęczona, nie tylko ich mężczyźni, ich kobiety i dzieci też mnie prześladują. Mogą mnie napaść, zabić” - powiedziała do kamery.
Nagranie zobaczyli dziennikarze jednej z kurdyjskich telewizji, którzy następnie przeprowadzili z nią wywiad. W ten sposób jej matka dowiedziała się, że jej córka nadal żyje.
Nagranie dotarło też do Steve'a Mamana, pochodzącego z Maroka i mieszkającego w Kanadzie żydowskiego biznesmena, który dorobił się na handlu zabytkowymi samochodami. Maman pomaga Jezydkom, które zostały porwane przez ISIS. Dotąd pomógł ponad 140 kobietom i dziewczynkom wydostać się z niewoli islamistów. teraz zdecydował, że pomoże też Sido – chociaż wiedział, że nie będzie to łatwe.
Międzynarodowa akcja ratunkowa
Problemem było jednak to, jak wyciągnąć Sido z Gazy, która znajduje się w strefie działań wojennych. Na jej szczęście we wrześniu generał Elad Goren został nowym szefem ds. cywili w Gazie, brat jej „męża” zginął w izraelskim nalocie, a jego rodzina ewakuowała się na północ. Gdy generał usłyszał o jej historii, na początku nie mógł w nią uwierzyć. Potem jego ludzie nawiązali z nią kontakt. Pomógł telefon, który cudem przekazał jej Maman.
Ludzie generała zaczęli myśleć, jak jej pomóc. Na początku miała uciec sama i przedostać się do przejścia granicznego Kerem Szalom, ale uznano, że to zbyt ryzykowne. Na drugi plan - wysłanie po nią izraelskich żołnierzy - nie otrzymali zgody. Zdecydowali się więc, że wyślą po nią „zaufaną osobę” z Gazy, która pomoże jej w ucieczce.
1 października powiedziano jej, że ma być gotowa w sześć godzin. Wkrótce potem ktoś przyjechał po nią samochodem. Gdy jechali w stronę granicy, byli cały czas eskortowani przez izraelskie drony, które pilnowały, by nie dostali się znów w ręce Hamasu. Po półtorej godzinie samochód przekroczył przejście graniczne, gdzie czekali na nią ludzie generała i ambulans.
Sido przyznała później, że kiedy znalazła się w Izraelu i zobaczyła, że nigdzie w okolicy nie ma Hamasu, po raz pierwszy od kilku lat poczuła się bezpiecznie. Jej pobyt w tym państwie nie był jednak długi. Wkrótce potem urzędnicy z amerykańskiej ambasady zabrali ją do granicy z Syrią, gdzie przekazano ją w ręce irackich dyplomatów. Ci wsadzili ją na pokład samolotu, którym poleciała do Erbilu w Iraku. Stamtąd trafiła w końcu do swojego domu. Gdy znów zobaczyła swoją matkę, nie mogła powstrzymać się od płaczu.
To nie koniec koszmaru
Ta historia nie kończy się jednak happy endem. Ojciec Sido zmarł bowiem na zawał serca dwa miesiące wcześniej i nie zdążyła się z nim spotkać. Ona sama przeżywa również głęboką traumę po tym, co ją spotkało.
Jej prawnik ujawniła, że Sido pamięta zaledwie fragmenty swojej długoletniej niewoli i potrzeba dużo czasu, by wróciła do siebie. Według Ahmeda Qasima, pracownika założonej przez Murad fundacji, nie będzie to wcale takie łatwe. Tym bardziej, że rodzina Sido jest bardzo biedna, na domiar złego ich dom został zniszczony przez ISIS.
źr. wPolsce24 za Telegraph, The Sun