Walka z dopingiem weszła na poziom absurdu. Czy ktoś kiedyś umrze w obawie przed zastosowaniem niedozwolonej substancji?
Dobra wiadomość jest taka, że coraz lepsza aparatura medyczna sprawia, iż coraz trudniej ukryć niedozwolone wspomaganie farmakologiczne w sporcie. Ten medal ma niestety także drugą stronę - sportowcy powoli popadają w paranoję, biorąc do ust cokolwiek, co jest im serwowane na stołówkach czy w restauracjach. Wiedzą, że w zasadzie tylko wyprodukowane przez siebie samego jedzenie dawałoby im pełną gwarancję, że przypadkowo nie wprowadzą do organizmu czegoś, co złamie ich karierę i zaprzepaści lata ciężkich treningów. Ale historia Emmy Raducano każe zastanowić się, czy kiedyś jakiś sportowiec nie poświęci życia, odmawiając terapii lekowej.
Mrówki, komary lub coś innego
Raducanu, która szykuje się do pierwszego meczu w wielkoszlemowym Australian Open została na antypodach boleśnie pokąsana przez "jakieś owady".
"Zostałam naprawdę mocno pogryziona. Dokładnie przez nie wiem, co. To mogły być mrówki, komary lub coś innego. Chyba mam alergię. Ból się nasilał i zaczęłam puchnąć. Ktoś dał mi antyseptyczny spray, żeby spróbować złagodzić skutki ukąszenia. Jednak nie chciałam go stosować" - powiedziała Raducanu na konferencji prasowej przed wielkoszemowym turniejem w Melbourne.
"Miałam opuchniętą rękę i kostkę. Ale pomyślałam sobie, że muszę to przetrzymać, bo nie chcę ryzykować. To oczywiście nasz problem i odpowiedzialność" - wyjawiła.
Warto podkreślić, że silna reakcja alergiczna, jaka pojawiła się u Raducanu, sama ustąpiła, ale przecież nie zawsze się tak dzieje. Czemu zatem tenisistka tak bardzo ryzykowała?
Problemy Świątek i Sinnera
W poprzednim roku światem tenisa wstrząsnęła informacja o tym, że lider rankingu ATP Jannik Sinner uzyskał pozytywny wynik testu na niedozwoloną substancję - clostebol. Włoch uniknął jednak zawieszenia, gdyż niezależny trybunał stwierdził, że nie ponosi winy. Sinner tłumaczył, że clostebol dostał się do jego organizmu, gdyż był w maści, którą stosował jego fizjoterapeuta podczas masażu. Jego wyjaśnienia zostały przyjęte, chociaż Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) odwołała się od tej decyzji.
Iga Świątek również uniknęła długiego zawieszenia, gdy trybunał uznał, że jej pozytywny test antydopingowy na niedozwoloną substancję - trimetazydynę, był wynikiem zanieczyszczonej partii środka nasennego - melatoniny. Pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa pauzowała po US Open, ale wróciła do gry na początku listopada. Przerwa jednak kosztowała Polkę utratę prowadzenia w rankingu WTA.
Te przypadki pozostaną gorącym tematem rozmów podczas Australian Open. Raducanu podkreśliła, że zawodnicy muszą być wyjątkowo ostrożni. Czy jej historia uciszy nieco złośliwe komentarze wobec Igi Świątek i Jannika Sinnera?
źr. wPolsce24 za PAP