Ekspert o sprawie Igi Świątek: „Nie było jej winy”
– Sprawa jest oczywista. Nie było żadnej winy zawodniczki. Substancja nie znalazła się w jej organizmie celowo. Nie mogła tego przewidzieć – powiedział Pokrywka.
Świątek dowiedziała się o wyniku testu 12 września, prawie miesiąc po pobraniu próbki moczu podczas turnieju w Kanadzie. Tymczasowa dyskwalifikacja nałożona na nią przez Międzynarodową Agencję Integralności ds. Tenisa (ITIA) trwała miesiąc i uniemożliwiła jej udział w kilku turniejach, co ostatecznie kosztowało ją pozycję liderki rankingu WTA.
System kar budzi wątpliwości
Dr Pokrywka, który sam uczestniczył w pracach nad wprowadzeniem trimetazydyny na listę substancji zakazanych, wyraził swoje zastrzeżenia co do zasad antydopingowych.
– System nie jest sprawiedliwy. Niewinny sportowiec, w którego organizmie substancja znalazła się w sposób niezawiniony, jest traktowany tak samo jak dopingowy oszust. To jest problem – podkreślił ekspert w rozmowie z Interią.
Przypomniał, że w czasach, gdy trimetazydyna nie była jeszcze zakazana, wykrywano u sportowców stężenia tej substancji na poziomie 30–40 tysięcy razy wyższym niż u Igi Świątek.
Rozwój technologii kontra przestarzałe przepisy
Jak wyjaśnił Pokrywka, dzięki postępowi technologicznemu laboratoria są w stanie wykrywać mikroskopijne ślady substancji, co jest znaczącym krokiem w walce z dopingiem. Problemem pozostaje jednak niedostosowanie przepisów do nowych możliwości analitycznych.
– Jeszcze kilka lat temu nie pomyślelibyśmy, że możemy wykrywać stężenia na poziomie pikogramów (jedna bilionowa grama - dop. red.) na mililitr. Postęp w badaniach jest ogromny, ale przepisy nie nadążają za rzeczywistością – powiedział.
Surowe kontrole zadziałały na korzyść
Pokrywka zaznaczył, że częste kontrole dopingowe, którym była poddawana Świątek, pomogły w szybkim wyjaśnieniu sprawy.
– Dzięki regularnym badaniom można było zawęzić czas narażenia zawodniczki na substancję zabronioną do zaledwie dziesięciu dni. Gdyby poprzedni test miała pół roku wcześniej, byłoby znacznie trudniej udowodnić jej niewinność – wyjaśnił.
Sprawa Igi Świątek pokazuje trudności, jakie wiążą się z aktualnym systemem antydopingu. Choć postęp technologiczny pozwala na wykrywanie minimalnych stężeń substancji, przepisy i system kar często działają opresyjnie wobec niewinnych sportowców.
– Z dopingiem walczy się na poważnie, ale takie przypadki jak ten pokazują, że system bywa niesprawiedliwy dla tych, którzy nie mają nic do ukrycia – podsumował Pokrywka.
źr. wPolsce24 za Interia.pl