Siatkarze przegrali w finale przez Trzaskowskiego i Nitrasa? "Miał się pokazać w hali przed ciszą wyborczą"

Rywalizacja w łódzkiej Atlas Arenie rozpoczęła się w piątek. Właśnie tego dnia o awans do finału walczyła włoska Perugia i turecki Halkbank Ankara. Spotkanie nie trwało nawet dwóch godzin, bo Perugia nie oddała rywalom ani jednego seta i pewnie awansowała do niedzielnego finału.
Polskie starcie
W sobotę odbył się drugi półfinał, który rozpoczął się o godzinie 14:45. W starciu dwóch polskich ekip lepsza okazała się drużyna z Zawiercia, ale do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break. Początkowo to siatkarze Jastrzębskiego Węgla byli bliżej awansu, ale mimo prowadzenia 0:2 w setach, nie potrafili zadać ostatecznego ciosu. Ostatecznie mecz zakończył się tuż przed godziną 18:00, a podopieczni Michała Winiarskiego mieli już następnego dnia o godzinie 20:00 ponownie pojawić się na parkiecie łódzkiej Atlas Areny.
Mecz o najcenniejsze europejskie trofeum był spektaklem na najwyższym siatkarskim poziomie. Mało brakowało, a zawodnicy CMC Warty Zawiercie odtworzyliby sobotni scenariusz w meczu o złoto. Najpierw przegrali dwa pierwsze sety, by później rzucić się w pogoń za rywalami i odpowiedzieć dwoma zwycięskimi partiami. W końcu nadszedł czas na tie-break, ale w decydującej fazie meczu kibice oglądali już inny zespół z Zawiercia – zespół słaniający się na nogach. Zmęczenie dało o sobie znać, czego nie można było powiedzieć o Perugii, która regenerację przed finałem rozpoczęła już w piątkowy wieczór.
Po meczu trener polskiej drużyny Michał Winiarski otwarcie przyznał, że jego podopieczni nie byli w stanie dorównać swoim rywalom pod względem fizycznym.
- W piątym secie oddychaliśmy rękawami. Tylko dzień odpoczynku dał o sobie znać – powiedział złoty medalista mistrzostw świata z 2014 roku.
Czyj to pomysł?
Kto odpowiadał za ułożenie terminarza na Final Four w Łodzi i tym samym skazał – niezależnie od sobotniego wyniku – jedną z polskich drużyn na występ w finale w roli „podmęczonego” rywala?
Odpowiedzi na to pytanie szukali dziennikarze portalu weszło.com, którzy usłyszeli w siatkarskim środowisku następujące słowa: „Idźcie tropem politycznym. Nitras, Trzaskowski, rządząca Łodzią Hanna Zdanowska z Koalicji Obywatelskiej. I weźcie pod uwagę, że w pierwszym półfinale miał zagrać Projekt Warszawa”.
Nazwa warszawskiego zespołu pojawia się w tej historii nie bez przyczyny. Zawodnicy Projektu dotarli aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, w którym mierzyli się z tureckim Halkbankiem Ankara. Pierwszy mecz ekipa ze stolicy przegrała 3:1, a w rewanżu Projekt zwyciężył 3:0. Jednak w decydującym o losach awansu złotym secie górą byli siatkarze z Turcji i to oni w piątkowym wieczór wystąpili w półfinale z włoską Perugią.
Polityka przede wszystkim
Jak wynika z ustaleń Edyty Kowalczyk z serwisu PS Onet, gdy w stawce liczył się jeszcze Projekt Warszawa, minister sportu Sławomir Nitras wpadł na pewien pomysł, który miał pomóc Rafałowi Trzaskowskiemu w kampanii wyborczej. Ostatecznie Projekt odpadł, słaniająca się na nogach Warta przegrała, a polityka pokonała ducha sportu.
- W kuluarach mówiło się jednak, że jeszcze coś mogło stać za tym, by pierwszy półfinał odbywał się w piątek. Jak nieoficjalnie słyszeliśmy podczas turnieju, na piątkowy termin mógł naciskać sam minister sportu Sławomir Nitras, bo gdyby tego dnia warszawski zespół grał swój mecz, do Atlas Areny mógłby przyjechać kandydujący w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski i jeszcze przed obowiązującą od piątku od północy ciszą wyborczą, pokazać się w hali – czytamy w serwisie PS Onet.
źr. wPolsce24 za Weszło.com/ PS Onet