Polski aktor zdradził, ile kosztowała go rehabilitacja po udarze. Gigantyczna kwota
Kilka lat temu życie Rozenka jednak zawisło na włosku, a dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Aktor cudem uniknął śmierci, ale na wiele miesięcy utracił sprawność. Miał problemy z mówieniem, poruszaniem się i tym, co wielu z nas uważa za normalne funkcjonowanie. Dla Rozenka oznaczało to m.in. brak możliwości zarobkowania, co szybko przełożyło się na gigantyczne problemy finansowe. Do dziś musi mierzyć się ze skutkami przerażającego udaru. W rozmowie z "Żurnalistą" zdradził, ile wydał na leczenie. Choć dodał, że to nie pieniądze były najważniejsze.
- Około 1,5 mln zł, czyli zasoby dosyć spore. Nie wiem, czy mnie kosztowało w ogóle. W tym szerszym znaczeniu, o którym teraz mówimy, te pieniądze nie mają żadnego znaczenia. Oczywiście, jeżeli byłbym przywiązany do pieniędzy, no to bym tutaj płakał i jojczył strasznie, że to jest bardzo drogie, że to jest niesprawiedliwe, bo ja zawsze płaciłem bardzo duże podatki. Miałbym prawo być zdenerwowany, a nie jestem, bo nie tutaj leży problem. Zapłaciłem ekstremalnie wysoką cenę przede wszystkim nie w finansach, ale w pracy własnej. Pracy nad tym, żeby się ruszyło obydwiema rękami i nogami - wyznał Rozenek.
Co ciekawe, w ciężkiej sytuacji pomoc Rozenkowi okazała była już wówczas żona. Nie tylko zrezygnowała w tym czasie z alimentów, które miałby on płacić na rzecz wspólnych dzieci, ale spłacała zaciągnięty przez niego kredyt. A zobowiązania Rozenka musiały być duże, bo jak sam przyznał, przed udarem zarabiał dobrze.
– Kilka lat temu zarabiałem godziwie, sto tysięcy miesięcznie lekką ręką. Robiłem rzeczy, które kocham. Nie czułem, że pracuję. To życie było bajką, ale nie zauważałem masy rzeczy, mimo że miałem ogromne poczucie wdzięczności i bardzo dużo pomagałem tym, którzy tego potrzebowali. Dzisiaj wiem, że jednak była to swego rodzaju bariera rozwojowa. Fajnie było zabrać dziewczynę i pojechać na Bali na dwa tygodnie, albo na tydzień na Teneryfę. To było takie głupie – mówił w 2023 roku w wywiadzie dla portalu “Co za tydzień”.
Dziś jego życie wygląda zupełnie inaczej. O wyjeździe na Bali może jedynie pomarzyć, a jego wydatki ograniczają się do naprawdę potrzebnych rzeczy. Co więcej, była żona wciąż m pomaga.
— Małgosia wspiera mnie w alimentach, nie wymaga ich ode mnie. Spłacam straszne długi, straszne. Jakoś idzie w dobra stronę, w bardzo dobrą. Teraz jest w ogóle lepiej. Mogłem marzyć o takiej sytuacji — stwierdził w rozmowie z “Faktem".
źr. wPolsce24 za "Fakt", "Żurnalista", cozatydzień