Trzaskowskiemu skończyły się rezerwy? Ogromna mobilizacja i rekordowa frekwencja w dużych miastach

Czy elektorat Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna zagłosuje zgodnie ze swoimi wartościami? To pytanie muszą zadawać sobie sztabowcy oby kandydatów na prezydenta, którzy dostali się do drugiej tury, bo do zagospodarowania jest ponad 4 miliony głosów.
Kandydat KO Rafał Trzaskowski podczas swojego wczorajszego przemówienia raczej w to wątpi, bo dość szybko zrzucił z siebie maskę chrześcijańskiego demokraty i mówiąc o legalizacji aborcji, wprowadzeniu języka śląskiego i ograniczeniu roli Kościoła, raczej nie zjedna sobie prawicowych wyborców. Wygląda na to, że w drugiej turze postawi na "mobilizację swoich".
Tyle tylko, że tutaj ciężko będzie mu sięgnąć po rezerwy. Analizując dane dotyczące frekwencji wyborczej przedstawione przez PKW, jasno widać, że naturalny rezerwuar wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej, czyli największe polskie miasta już teraz osiągnęły maksymalną mobilizację. Frekwencja w stolicach województw wyniosła niemal wszędzie ponad 70 proc., a w Warszawie blisko 80 proc. Jednym słowem, Jagodno i Miasteczko Wilanów już ruszyły tramwajem po pizzę i niewielkie są szanse, że Trzaskowskiemu uda się wykrzesać z tych miejsc więcej zaangażowania. Co więcej, w dużych miastach musi on zabiegać o lewicowych wyborców Adriana Zandberga, który w wielu komisjach wyborczych zajął nawet trzecie miejsce. A on w przeciwieństwie do Szymona Hołowni z Trzeciej Drogi i Magdaleny Biejat z Lewicy nie jest politykiem koalicji rządzącej i raczej bierze na sztandary sprawy socjalne, nie światopoglądowe.
Jak to wygląda w szczegółowych danych dotyczących frekwencji?
79,29 proc. - Warszawa, 78,14 proc. powiat pruszkowski, 77,80 proc. piaseczyński, 78,03 proc. powiat warszawski zachodni, 76, 33 proc. powiat grodziński - to frekwencja w okręgach podwarszawskich, gdzie zdecydowane zwycięstwo odniósł Rafał Trzaskowski.
Inaczej jest tylko w powiecie otwockim - frekwencja 76,77 proc., gdzie tryumfował Karol Nawrocki.
Spójrzmy na inne duże miasta.
75,14 proc. - frekwencja w Krakowie, 73,99 proc. Wrocławiu i 74,02 proc. - w powiecie wrocławskim, 74,86 proc. w Poznaniu i 75,15 proc. w powiecie poznańskim, 75,79 proc. - w Gdańsku, 76,47 proc. - Sopocie, 74,5 proc. - Gdyni, 70,67 proc. - Łodzi - to także bastiony Trzaskowskiego, w których podczas rekordowych wyborów parlamentarnych w 2023 roku frekwencja była wyższa zaledwie o ok. 5 proc.
A przypomnijmy, że mówimy o elektoracie, który przynajmniej w jakiejś części już jest zmęczony 1,5-rocznymi rządami Platformy Obywatelskiej.
Wybory odbędą się też w wyjątkowym czasie. To nie jest październik, ani wyjątkowo zimny maj. Jeżeli prognoza pogody dopisze, 1 czerwca część wielkomiejskiego elektoratu może wybrać żaglówki na Mazurach czy wypad na Hel niż wybory.
Szansa Nawrockiego
Czy kandydat obywatelski Karol Nawrocki wykorzysta tę sytuację? Tutaj recepta jest prosta zmobilizować swoją bazę i zabiegać o poparcie niezadowolonych, którzy już teraz pokazali rządowi czerwoną kartkę i w 60 proc. zagłosowali przeciwko kandydatom koalicji 13 grudnia.
Czekają nas bardzo ciekawe 2 tygodnie.
źr. wPolsce24