Czas zmierzyć się z mitem o „kolonialnej niewinności” Polski. Muzeum Etnograficzne myśli, że przełamuje stereotypy

Kuratorzy wystawy – Magdalena Wróblewska i Witek Orski (tak właśnie - Witek, nie Witold, choć rocznik 1985, a gdy 40-letni mężczyzna przedstawia się zdrobnieniem imienia, to znaczy, że „coś się dzieje”) – wzięli na warsztat jeden z mitów założycielskich muzeum: wyprawę do Kamerunu z 1888 roku. To właśnie wtedy polscy podróżnicy Stefan Szolc-Rogoziński i Leopold Janikowski, wspierani przez Henryka Sienkiewicza (Bartłomiej, przeproś za pradziadka!) spróbowali założyć... polską kolonię. Czy się udało? Nie. Dlaczego? Bo Niemcy przejęli teren. Czy to powód, by 137 lat później ogłaszać, że Polska ma kolonialną przeszłość? Najwyraźniej tak.
Złe słowo: egzotyzacja
Jak czytamy na stronie Muzeum ekspozycja mierzy się ze „schematami kolonialnymi” i zarzuca dawnym badaczom oraz muzealnikom „egzotyzację” innych kultur. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zarzut ten sam w sobie brzmi jak żart. Bo jeśli coś jest egzotyczne, to znaczy – z definicji – że jest inne, odległe, nowe. Tak jak europejskie zamki, śnieg i śledź w śmietanie są egzotyczne dla mieszkańca Ghany, tak maski i rytuały z Konga były egzotyczne dla Janikowskiego. To naprawdę nie musi od razu oznaczać opresji imperialnej. Albo inaczej – jeszcze do niedawna nie oznaczało.
Autorzy wystawy sugerują, że samo robienie zdjęć w Afryce przez Polaków reprodukowało „kolonialne spojrzenie”. Chcielibyśmy zapytać – czy zrobienie zdjęcia jakiegoś nowego, ciekawego, egzotycznego dla nas miejsca to już kolonializm? Czy aparat fotograficzny działa tylko w ramach imperialnego projektu? A może skoro rdzenni Afrykańczycy nie opracowali własnych aparatów fotograficznych, to robienie im zdjęć w XIX wieku było niewybaczalnym kolonializmem?
Co z Panem Twardowskim? To był dopiero kolonializm!
Z przyjemnością odnotowujemy, że przez wystawę prowadzi oś czasu – od XIX wieku po współczesność – dzięki której można prześledzić, jak przez dekady rosła świadomość tego, że nawet w Polsce można być symbolicznym kolonizatorem.
Choć nasza redakcja jeszcze nie miała okazji zapoznać się z całością ekspozycji, liczymy, że nie pominięto najbardziej spektakularnego polskiego aktu kolonialnego: kolonizacji Księżyca przez Pana Twardowskiego. To przecież dopiero był imperializm z prawdziwego zdarzenia, przy którym apetyty całego świata Zachodu na nowe lądy mogą się schować. Warto dodać, że gdy Neil Armstrong postawił stopę na Księżycu (przecież wiele lat po Twardowskim), to mówił chociaż inkluzywnie o całej ludzkości, a Twardowski…? Szkoda gadać!
Wystawa „Wybielanie” odbywa się w ramach programu „Wbrew stereotypom”. Szkoda, że sam program z taką konsekwencją te stereotypy właśnie utrwala – tym razem stereotypy modne i poprawne politycznie, które zazwyczaj są tak absurdalne, że aż zabawne.
źr. wPolsce24 za ethnomuseum.pl/wystawy/wybielanie/