Zamieszanie wokół wiceministra sprawiedliwości. W sieci wrze w związku z doktoratem Myrchy
Kilka dni temu opinia publiczna dowiedziała się, że posłowie małżonkowie, czyli Kinga Gajewska oraz Arkadiusz Myrcha pobierają z budżetu państwa 7750 złotych miesięcznie na wynajem mieszkania w Warszawie. Posłanka Platformy Obywatelskiej tłumaczyła, że wynajmują mieszkanie w pobliżu Sejmu ze względu na dzieci, które mają blisko do przedszkola i żłobka.
Teraz w sieci znów wrze za sprawą Arkadiusza Myrchy. Nie chodzi jednak o pieniądze z budżetu państwa, a o pracę doktorską wiceministra sprawiedliwości. Polityk obronił doktorat o „Postępowaniu ustawodawczym” w kwietniu na Uniwersytecie SWPS.
Już tytuł rozprawy doktorskiej wskazuje, że coś tu jest nie tak – pisze na platformie X dr Bartosz Rydliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Też przeczytałem. Większość tekstu nieoznaczonego przez autora jako cytat to 1:1 omówienia poszczególnych przepisów prawnych, gdzie jedyną zmiana bywa zmiana składniowa czy leksykalna (vide: język prawny a język prawniczy). Aż chyba otworzę kilka pozycji bibliograficznych i losowo porównam z tekstem – pisze z kolei prof. Michał Sopiński, rektor-komendant Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.
Pracę doktorską Arkadiusza Myrchy skomentował także dziennikarz Krzysztof Stanowski.
Ależ nostalgia dopadła mnie po przeczytaniu doktoratu Arkadiusza Myrchy. Od razu przypomniały mi się kartkówki z WOS-u, zaliczane na 3+ - napisał Stanowski.
Trwa internetowa dyskusja nt. jakości doktoratu obronionego przez jednego z wiceministrów tego rządu. Rzeczywiście - nie tylko cytowane banalne tezy ale nawet sam tytuł pracy pokazują, że jako pracę doktorską można dziś naprawdę obronić byle co, byle mieć „właściwe otoczenie” – uważa poseł PiS, Szymon Szynkowski vel Sęk.
źr.:wPolsce24/X
źr.fot: Fratria/Andrzej Wiktor