Wiemy, ile fani władzy wydali na bezsensowne protesty wyborcze. Giertych zwróci pieniądze?

Protesty masowo składane przez najbardziej zagorzałych zwolenników koncepcji o „sfałszowanych wyborach” nie przyniosły żadnego rezultatu. Badając te z nich, które spełniały wymogi formalne, Sąd Najwyższy uznawał zazwyczaj, że o ile pomyłki w liczeniu głosów miały miejsce i protesty są zasadne, to nie miały one najmniejszego wpływu na wynik wyborów, wygranych przez Karola Nawrockiego różnicą ok. 370 tys. głosów.
"Giertychówki" bez dalszego biegu
Odrębną kwestią były „giertychówki”, czyli pisma według wzoru Romana Giertycha – poseł PO opublikował w internecie protest i wezwał swoich czytelników do wysyłania dokumentu do SN. Ten zarejestrował 49 598 identycznych protestów pod jedną sygnaturą I NSW 208/25 i pozostawił je bez dalszego biegu.
Stało się więc to, co stać się musiało – nawet początkujący prawnicy wiedzą przecież, że protest wyborczy musi spełniać rygorystyczne wymogi formalne, po pierwsze zaś musi dotyczyć konkretnej sprawy, dotyczącej konkretnego wyborcy.
Kosztowna akcja
„Giertychówki” można było więc traktować wyłącznie jako manifestację poglądów zwolenników władzy i posła Platformy Obywatelskiej. Była to kosztowna akcja.
Policzmy. List polecony ekonomiczny to koszt 7,80 złotych. Priorytetowy – 9,80 zł. Potwierdzenie odbioru: kolejne 4 złote. Zakładając, że autorzy 49 598 bezsensownych protestów wybrali najtańszą opcję (ekonomiczny bez potwierdzenia odbioru), zapłacili za nie w sumie 386 864 złotych i 40 groszy. Przy najdroższej (priorytet z potwierdzeniem odbioru) akcja Giertycha kosztowała ludzi w sumie 684 452,4 złotych.
Warto dodać, że do „giertychówek” należy dodać protesty skopiowane od europosła PO Michała Wawrykiewicza, było ich 3960.
Sąd Najwyższy podejmie uchwałę dotyczącą ważności wyborów prezydenckich 1 lipca.
źr. wPolsce24