Gigantyczna podwyżka opłat za ciepło. Aż trudno uwierzyć, o ile wzrosną ceny....

Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP bije na alarm i pisze do premiera, domagając się natychmiastowych działań osłonowych. Apeluje, aby rząd wziął pod uwagę nie tylko aspekt ekonomiczny, ale także społeczny, bo skutki uwolnienia cen ciepła od 1 lipca 2025 r. mogą być dla wielu rodzin katastrofalne.
Koniec ochrony, rachunki w górę
Do 30 czerwca 2025 roku obowiązywała ustawa z 15 września 2022 roku, która ograniczała wzrost cen ciepła w związku z kryzysem energetycznym. Od lipca ochrona ta wygasła, a w zamian – mimo wcześniejszych zapowiedzi – nie wprowadzono żadnego nowego systemu wsparcia.
Efekt? Spółdzielnie, nie mając wpływu na taryfy ustalane przez ciepłownie, podnoszą opłaty. Związek szacuje, że w wielu przypadkach średni miesięczny wzrost opłat za centralne ogrzewanie dla jednego gospodarstwa domowego to nawet 600 zł. Ponieważ energia cieplna stanowi ok. 70–80 proc. kosztów utrzymania mieszkania, uderzy to bezpośrednio w domowe budżety.
"Już dziś wiele rodzin znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, a nowe rachunki mogą powiększyć liczbę gospodarstw dotkniętych ubóstwem energetycznym, której w 2024 roku było około 1,5 mln" - podkreśla organizacja w liście do rządu.
Rząd zapowiada działania, ale mieszkańcy czekają
Minister energii Miłosz Motyka zapewnia, że resort analizuje sytuację i w ciągu kilku tygodni przedstawi rozwiązania. Wśród nich wymienia m.in. możliwość przedłużenia zamrożenia cen ciepła – koszt dla budżetu szacowany jest na 1,5 mld zł – oraz tzw. bon ciepłowniczy.
Bon miałby trafić do gospodarstw najbardziej dotkniętych podwyżkami. Według wstępnych wyliczeń rządu jego wprowadzenie kosztowałoby 300–500 mln zł jeszcze w tym roku, a w przyszłym – około miliarda złotych. Problem w tym, że spółdzielnie oceniają ten pomysł jako spóźniony i niewystarczający wobec skali problemu.
Nierówna mapa podwyżek
Jak zaznacza minister Motyka, wzrost opłat będzie zróżnicowany w zależności od miasta i stopnia zaawansowania transformacji energetycznej. Są miejsca, jak Ciechanów, gdzie podwyżek nie będzie wcale, ale na Śląsku mogą one sięgnąć nawet kilkudziesięciu procent.
Tymczasem mieszkańcy, którzy już otrzymali nowe wyliczenia, nie kryją oburzenia. – To jest szok. Do tej pory płaciliśmy 500 zł miesięcznie za ogrzewanie i ciepłą wodę, teraz mamy płacić prawie 1000 zł. Nie wiem, z czego to pokryjemy – mówi jedna z mieszkanek katowickiej spółdzielni.
Czy pomoc nadejdzie na czas?
Eksperci podkreślają, że rząd musi działać szybko, aby zapobiec fali zadłużeń czynszowych i wzrostowi ubóstwa energetycznego. Jeśli decyzje zapadną dopiero jesienią, wielu lokatorów może już mieć poważne zaległości w opłatach.
Na razie jednak mieszkańcy spółdzielni pozostają bez realnej ochrony – a kolejne listy z nowymi rachunkami dopiero są w drodze.
źr. wPolsce24 za energia.rp.pl/zrsmrp.com.pl