Tusk buduje statki dla studentów. Naukowcy oburzeni: Bezceremonialny lobbing polityczny

We wtorek premier Donald Tusk ogłosił, że rząd sfinansuje budowę dwóch nowych statków dla polskich uczelni morskich. Chodzi o nowy żaglowiec dla Uniwersytetu Morskiego w Gdyni oraz statek szkolno-badawczy dla Politechniki Morskiej w Szczecinie. Koszty budowy mają wynieść blisko miliard złotych.
Imię dla żaglowca
Potem na platformie X szef rządu ogłosił sondę: Były „Lwów”, „Dar Pomorza” i „Dar Młodzieży”, będzie… No właśnie. Budujemy nowy żaglowiec! Jakie imię powinien nosić? Napiszcie swoje propozycje, Uniwersytet Morski w Gdyni na pewno weźmie je pod uwagę. No to start! - napisał.
Internauci zaczęli zgłaszać swoje propozycje, czasem poważne, jak „ORP „Admirał Unrug” (Marek Magierowski, były ambasador w USA i Izraelu), a czasem zabawne: „Schleswig-Holstein” (użytkownik występujący jako Zygfryd Czaban).
Nie wszystkim jest jednak do śmiechu, a najmniej uczonym z Polskiej Akademii Nauk, którym zapowiedzi premiera w ogóle nie przypadły do gustu.
Pomieszanie pojęć
Wiceprezes Polskiej Akademii Nauk prof. Dariusz Jemielniak przypomniał, że środowisko naukowe od lat zabiega o sfinansowanie nowego statku badawczego - obecnie ma do dyspozycji „Oceanię”, żaglowiec należący do Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, zbudowany w 1985 r., który - choć ma wyjątkowe znaczenie dla polskich badań oceanograficznych i polarnych - jest już mocno wysłużony.
- Statek miał być, teraz się okazuje, że zamiast tego mają być sfinansowane dwa statki szkoleniowe. To kompletne pomieszanie pojęć – na statku szkoleniowym, nawet jak się go nazwie „szkoleniowo-badawczym”, badania nie będą miały najmniejszej szansy być realizowane w pełnej krasie. Nikt tak na świecie nie robi – powiedział PAP prof. Dariusz Jemielniak.
- Najbardziej szalone w tym wszystkim jest to, że co prawda mamy dobre uczelnie morskie, które na statkach szkoleniowych oczywiście skorzystają, ale one kształcą kadry, które potem pływają pod obcymi banderami, bo polskiej floty zwyczajnie nie ma. Stać nas na finansowanie pracowników zagranicznym koncernom, a nie stać nas na całkowicie elementarne zapewnienie minimum badaczom, którzy służą polskiej nauce i gospodarce. Trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego w ogóle jest pomysł dwóch statków szkoleniowych, a nie dwóch badawczych. A to, że nie ma środków na ani jeden, jest po prostu haniebne – ocenił ostro prof. Jemielniak.
Porażające, jak rząd traktuje naukę
Do sprawy odniósł się również dyrektor Instytutu Oceanologii PAN prof. Jan Marcin Węsławski. „Akceptujemy, jak większość społeczeństwa, priorytet wydatków na obronność, nawet kosztem bolesnych dla naukowców ograniczeń dotacji na naukę” - napisał w przesłanym PAP stanowisku. Dodał, że „zaciskanie pasa to nie nowość, ale bardzo źle wygląda w tym kontekście projekt budżetu” na dwa nowe statki szkoleniowe.
„Zamiast naprawdę potrzebnego i dobrze uzasadnionego statku badawczego rząd funduje niespodziankę w postaci deklaracji kompletnie niespójnych z oszczędnością każdego grosza na wzmocnienie obronności. Wygląda to na bezceremonialny lobbing polityczny nieliczący się z rzeczywistymi potrzebami kraju” – podkreślił prof. Jan Marcin Węsławski.
Prof. Dariusz Jemielniak zakończył, że w jego ocenie „to porażające, że naukę traktuje się jakby to była fanaberia i hobby”.
źr. wPolsce24 za PAP/X