Afera w rządowej instytucji. Szef GITD miał zarabiać na noclegach w Turcji. Gdzie faktury?

– Główny Inspektor Transportu Drogowego, gdy był polskim ekspertem pracującym w Turcji, wynajmował – w finansowanym ze środków unijnych domu – pokoje urzędnikom przyjeżdżającym na szkolenia. Twierdzi, że środki szły na wsparcie projektu Komisji Europejskiej. Ale żadne faktury się nie zachowały – czytamy w wp.pl.
Unia płaciła za dom, eksperci płacili Czapiewskiemu
Artur Czapiewski, zanim został nominowany przez obecną władzę na Głównego Inspektora Transportu Drogowego, kierował finansowanym za pieniądze z UE projektem w Turcji. Mieszkał w domu w stolicy tego kraju Ankarze a za lokum płaciła UE.
Według rozmówców wp.pl polscy inspektorzy, którzy przyjeżdżali do Ankary, by kształcić Turków z przepisów o transporcie drogowym, byli nakłaniani do mieszkania w domu Czapiewskiego. Ten miał kasować ich 60 euro za noc.
Dzisiejszy szef GITD twierdzi, że pieniądze były wydawane np. na zatrudnienie tłumaczy i inne rzeczy związane z projektem. Ale nie ma na to dowodu – np. faktur. Z kolei GITD podkreśla, że turecki projekt został rozliczony i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń.
Kiedy reakcja?
– Szef ITD Artur Czapiewski nie rozliczył się z pieniędzy, które brał od ekspertów w Turcji. Był o tym informowany wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. Kiedy reakcja premiera i ministra infrastruktury? – skomentował na X szef ITD w czasach PiS a dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy Alvin Gajadhur.
Aktualizacja 28.07.2025:
W skierowanym na adres naszej redakcji oświadczeniu, do oskarżeń stawianych przez byłego szefa GITD oraz artykułu Wirtualnej Polski odniósł się obecny szef Inspektoratu Artur Czapiewski.
"Aby rozwiązać problem braku środków na tłumaczenia konsekutywne, zaproponowane zostało rozwiązanie polegające na udostępnieniu mieszkania wynajmowanego ze środków budżetowych projektu dla RTA, jako bazy noclegowej dla ekspertów krótkoterminowych. Osoby, które dobrowolnie z niego korzystały, przeznaczały z przysługujących diet kwotę 60 EUR (odpowiednik budżetowego noclegu w Ankarze). Zebrane w ten sposób środki w całości przeznaczano na usługi tłumaczy polsko-tureckich niezbędnych do realizacji modułów praktycznych.
Mechanizm ten nie stanowił finansowania z linii budżetowych projektu, dlatego nie podlegał sprawozdawczości finansowej projektu. Był jednak dokumentowany: prowadzono rejestry wpłat i wydatków. Nie pobierałem z tego tytułu żadnej korzyści osobistej; środki nie stanowiły moich przychodów, dlatego nie wystawiałem pokwitowań osobistych - ewidencja następowała poprzez wskazane rejestry".
Czapiewski tłumaczy, że dowodów nie ma, bo... rozliczenia się zagubiły:
"Obecnie nie ma możliwości prześledzenia procesu opracowywania dokumentacji finansowej zamykającej projekt, bowiem dokumenty rozliczeniowe przekazane zostały przez mojego poprzednika
do Ministerstwa Infrastruktury w celu ponownej weryfikacji; według mojej wiedzy dokumentacja ta uległa wówczas zagubieniu. Pomimo wielokrotnych prób odzyskania akt (także w okresie, gdy pełniłem funkcję Głównego Inspektora) nie udało się ich odtworzyć." - czytamy w oświadczeniu.
W związku z opublikowanym oświadczeniem Artura Czapiewskiego głos zabrał wywołany do tablicy dziennikarz Patryk Słowik, współautor artykułu na temat szefa GITD.
- Przeczytajcie to oświadczenie koniecznie. Główny inspektor transportu drogowego przyznaje w nim, że wynajmował pokoje w finansowanym ze środków unijnych domu - po 60 euro za noc od osoby. Nie wystawiał żadnych rachunków ani faktur. Ale robił to w celu dofinansowania projektu, na co niestety nie zachowały się dowody. To bodaj pierwsza osoba w Polsce, która z projektu finansowanego przez UE pieniądze nie brała, tylko dokładała. Brawo! - napisał Słowik na portalu x.com.
źr. wPolsce24 za wp.pl