Sikorski kontra prezydent. Saryusz-Wolski ujawnia, co szef MSZ przemilczał w Sejmie

- Jacek Saryusz-Wolski ostro odpowiada Radosławowi Sikorskiemu za jego wystąpienie w Sejmie.
- Zarzuca mu błędną interpretację konstytucji i pomijanie faktu trwającej już procedury zmian traktatów UE.
- Broni prezydenta Karola Nawrockiego, twierdząc, że jego wypowiedzi o UE mieszczą się w konstytucyjnych kompetencjach głowy państwa.
- Oskarża ministra, że ignoruje formalnie uruchomiony proces zmian traktatowych (art. 48 TUE).
- Saryusz-Wolski przekonuje, że ostrzeganie przed centralizacją UE to obrona Unii, a nie eurosceptycyzm.
- Krytykuje wystąpienie Sikorskiego jako płytkie, merytorycznie błędne i „zaczepne”, zwłaszcza w czasie rosyjskich zagrożeń hybrydowych.
– Na pewno nie jest tak, jak mówi minister Sikorski, że prezydent jest długopisem, że prezydent jest ustami, które mają powtarzać to, co decyduje w dziedzinie polityki zagranicznej Rada Ministrów – podkreśla Saryusz-Wolski.
Punktem wyjścia do ataku Sikorskiego na Karola Nawrockiego była jego teza, że prezydent – zabierając głos o Unii w duchu „Unia tak, wypaczenia nie” – przekracza konstytucyjne kompetencje. Doradca prezydenta przekonuje, że to odwrócenie porządku rzeczy.
Konstytucja: dwa artykuły, dwie role – czytane razem
Saryusz-Wolski zarzuca Sikorskiemu „wybiórczą lekturę” konstytucji – zwrócenie uwagi jedynie na art. 146, który mówi, że politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów. Przypomina jednocześnie art. 126, określający rolę głowy państwa jako strażnika suwerenności i bezpieczeństwa.
W jego ocenie działania prezydenta w sprawach europejskich nie są żadnym wyjściem poza kompetencje, lecz wypełnianiem obowiązku.
– Ta hierarchia zawarta w konstytucji mówi o tym, że to raczej Rada Ministrów powinna się „słuchać” prezydenta, niż odwrotnie prezydent powinien kopiować, „papugować”, to, co postanawia Rada Ministrów – dodaje.
„Nie wie” czy „nie mówi”? Ostry zarzut ws. zmian traktatów
Drugim kluczowym zarzutem jest — jak mówi doradca prezydenta — ignorowanie przez Sikorskiego faktu, że zmiana traktatów Unii Europejskiej już trwa.
Sikorski w Sejmie przekonywał, że nie istnieje żaden projekt traktatu prowadzący do federalizacji UE, a prezydent niepotrzebnie straszy opinię publiczną. Saryusz-Wolski odpowiada na to z niedowierzaniem, przypominając, że Parlament Europejski formalnie uruchomił już art. 48 TUE.
– Jest wręcz niesłychane, że minister spraw zagranicznych poświadcza, że nie wie o tym i neguje fakt, że artykuł 48 traktatu Unii w sprawie zmiany traktatów został uruchomiony dwa lata temu (…) i że jest projekt traktatu autorstwa Parlamentu Europejskiego – zaznacza.
Według niego, albo szef MSZ w „złej wierze pomija ten fakt”, albo rzeczywiście nie ma świadomości, że procedura zmian traktatowych już się toczy — obie opcje nazwał niedopuszczalnymi.
„Pełzające zawłaszczanie kompetencji” – nie metafora, lecz opis zjawiska
Saryusz-Wolski broni też sformułowań Karola Nawrockiego o „oddawaniu po kawałku suwerenności” i „pełzającym zawłaszczaniu kompetencji” przez instytucje unijne. Twierdzi, że nie są to emocjonalne chwyty, lecz opis dobrze znany w literaturze prawniczej i orzecznictwie trybunałów konstytucyjnych.
– To jest zjawisko tak zwanego pełzającego zawłaszczania kompetencji, które jest opatrzone bogatą literaturą naukową. (…) Neguje fakt, że proces zawłaszczania kompetencji ma miejsce – mówi.
Przypomina, że podobne wątpliwości zgłaszało aż dziewięć trybunałów konstytucyjnych państw UE, w tym niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny.
Krytyka centralizacji jako… obrona Unii
Saryusz-Wolski twierdzi, że to właśnie obecne kierunki integracji — centralizacja, unijne podatki, wspólny dług, Zielony Ład, pakt migracyjny — stanowią największe zagrożenie dla przyszłości UE. – Powstrzymywanie tej centralizacji jest de facto obroną Unii Europejskiej przed rozpadem – wskazuje.
„Zaczepne, płytkie, w złym momencie” – ocena wystąpienia Sikorskiego
Doradca prezydenta ostro ocenia sejmowe wystąpienie ministra. Podkreśla, że padło ono w momencie, kiedy rząd apeluje o jedność wobec rosyjskich zagrożeń hybrydowych po serii sabotaży na kolei.
– To wystąpienie było zaczepne, było wobec prezydenta merytorycznie błędne i płytkie i nic nowego do debaty nie wniosło. Wygląda na to, że chciał minister Sikorski po prostu, przepraszam, zaatakować, przyłożyć prezydentowi RP – ocenił.
Kontrastuje też ton słów Sikorskiego z wcześniejszym wy stąpieniem Donalda Tuska, który mówił o konieczności jedności w obliczu rosyjskich działań. – Atak na prezydenta w tym momencie jest nie na miejscu, niedopuszczalny – podsumowuje.
źr. wPolsce24 za Wnet.fm











