Skąd przybyli zamachowcy? Sabotaż kolejowy zbiegł się w czasie z otwarciem granicy polsko-białoruskiej

12 września granica z Białorusią została całkowicie zablokowana z powodu odbywających się wówczas na terytorium tego kraju wspólnych ćwiczeń z Rosją, działających pod nazwą „Zapad”, oraz wcześniejszej inwazji kilkunastu dronów na terytorium Polski. Sytuacja zaskoczyła setki kierowców ciężarówek, którzy przez jakiś czas utknęli na terytorium wschodniego sąsiada Polski.
Jednak w ostatnim czasie obecny rząd postanowił złagodzić obostrzenia na wspólnej granicy, otwierając kilka przejść granicznych. Widoczne było to w listopadzie, kiedy przywrócono ruch w Bobrownikach (Bobrowniki–Bierestowica) oraz Kuźnicy (Kuźnica Białostocka–Bruzgi).
Czy właśnie w taki sposób do Polski przedostały się osoby, które kilka dni temu sabotowały polskie trakcje kolejowe? Na razie są to jedynie przypuszczenia, choć nie można wykluczyć takiej hipotezy. Do tej pory, zgodnie z informacjami przekazanymi przez premiera Donalda Tuska, ustalono, że osobami odpowiedzialnymi za całą akcję są najprawdopodobniej obywatele Ukrainy działający na polecenie rosyjskich służb oraz posługujący się polskimi kartami SIM. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób udało im się przedostać na terytorium RP.
W przeszłości zarówno białoruskie, jak i rosyjskie służby potrafiły wykorzystywać wschodnią granicę do przeprowadzania własnych akcji mających na celu destabilizację sytuacji politycznej w Polsce. Od kilku lat prowadzone są co jakiś czas próby przedostania do naszego kraju masowej liczby migrantów w ramach wojny hybrydowej. Być może tym razem Kreml i Mińsk postanowiły wykorzystać otwarcie granicy w jeszcze inny sposób.
źr. wPolsce24











