Sensacyjny zwrot w sprawie kobiety więzionej 27 lat we własnym domu. Co naprawdę wydarzyło się na Śląsku?

Dramatyczne sceny miały się rozegrać w jednym z bloków w Świętochłowicach (woj. śląskie). Mirella, bo tak nazywa się dziś 42-letnia kobieta, od 1998 roku miała być przetrzymywana w domu rodzinnym, w niewielkim pokoju, przez swoich rodziców. Ci wielokrotnie mieli przekonywać sąsiadów o różnych wersjach rzekomego zaginięcia córki.
Dopiero pod koniec lipca 2025 roku na jaw wyszła szokująca historia, jaka rozgrywała się w tym mieszkaniu. Wszystko za sprawą zaniepokojonych sąsiadów, którzy wezwali policję po jednej z awantur mających miejsce w lokalu. Funkcjonariusze zostali zmuszeni do siłowego wejścia, gdy małżeństwo kategorycznie odmawiało otwarcia drzwi. To właśnie wtedy policjanci odkryli, że w zapuszczonej klitce przebywa skrajnie zaniedbana 42-letnia kobieta, która nie miała nawet sił, by samodzielnie zejść po schodach. Dopiero po przewiezieniu jej do specjalistycznego ośrodka udało się doprowadzić ją do względnie normalnego stanu, choć proces ten wymagał czasu.
- Nigdy nie była w kinie, na spacerze ani nawet na balkonie. Osoby wspierające ją podkreślają, że najprostsze czynności, takie jak wyjście do zoo czy wizyta u fryzjera, mogą być dla niej początkiem nowego życia - opisuje RMF FM.
Obecnie w sprawie trwa dochodzenie, jednak nie wiadomo, czy rodzicom kobiety zostaną postawione jakiekolwiek zarzuty. Wszystko przez postawę samej Mirelli, która zaprzecza doniesieniom, jakoby była przetrzymywana wbrew własnej woli. Zrobiła to zarówno podczas rozmowy z interweniującym policjantem, jak i w trakcie oficjalnego przesłuchania.
Prokuratura obecnie próbuje doprowadzić do przesłuchania jej rodziców.
źr. wPolsce24 za RMF24