Podwójne standardy w kampanii? Tak krakowski urząd wspiera Trzaskowskiegi i kpi z opozycji

Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski (PO), który w kwietniu 2024 roku objął urząd po 22 latach rządów Jacka Majchrowskiego, stoi w centrum politycznej burzy. Jego urząd konsekwentnie usuwa banery wyborcze opozycji m.in. Karola Nawrockiego czy Sławomira Mentzena, powołując się na przepisy uchwały krajobrazowej. Tymczasem zupełnie nie przeszkadzają mu plakaty Rafała Trzaskowskiego – kandydata PO i partyjnego kolegi Miszalskiego – które pozostają nienaruszone. Sam prezydent ma się nawet angażować w ich rozwieszanie.
Jako pierwszy sprawę opisał i nagłośnił krakowski dziennikarz Tomasz Borejza, który od miesięcy nagłaśnia kolejne skandale w krakowskim magistracie.
Gdy sprawa trafiła do mediów, politycy PO nie przeprosili. Zamiast tego postanowili sobie zakpić ze swoich oponentów politycznych, czego najlepszym przykładem jest Tomasz Surówka, radny Platformy, który wcześniej pozował na tle reklam Trzaskowskiego. Samorządowiec na jednym ze swoich wpisów stwierdził, że banerów opozycji "nie ma", bo... "zrywają je sobie nawzajem zwolennicy Nawrockiego i Mentzena". W komentarzach pojawiły się nawet ironiczne sugestie o rzekomym udziale "bojówek Partii Razem".
Wielu komentujących uważa decyzję krakowskich władz za nieczystą, zwłaszcza w kontekście sympatii politycznych prezydenta Miszalskiego. Ich zdaniem Trzaskowski w ten sposób zyskuje przewagę wizerunkową w regionie, podczas gdy jego oponenci mają utrudnione zadanie w walce o fotel prezydenta RP. W mediach społecznościowych Polacy przypominają stare porzekadło, sugerując, że arogancja władzy może zemścić się w wyborach. Tymczasem opozycja zapowiada skargi do PKW i sądów administracyjnych.
źr.wPolsce24 za X/Tomasz Borejza