Nawet nauczyciele z wielkich miast mają dość pomysłów Tuska. „Wyniki lecą na łeb, na szyję”

- Ponad 70 proc. nauczycieli chce powrotu obowiązkowych zadań domowych w podstawówkach i możliwości postawienia za nie oceny. Tylko 6 proc. uważa, że należy pójść jeszcze dalej i zlikwidować je w szkołach ponadpodstawowych – takie są wyniki ankiety, przeprowadzonej przez pismo „Głos nauczycielski”, której wyniki omawia „Gazeta Wyborcza”.
Przeciwko „reformie” wprowadzonej przez Barbarę Nowacką jeszcze mocniej opowiadają się dyrektorzy szkół. Z sondy przeprowadzonej przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) wynika, że jej cofnięcia chce ponad 81 proc. z nich.
Premier obiecał Maćkowi
Przypomnijmy, że faktyczny zakaz zadawania do domu w podstawówkach wprowadzono, bo Donald Tusk podczas jednego z wieców w kampanii 2023 roku obiecał to Maćkowi z Włocławka. Dziecko poskarżyło się, że uczniowie są przemęczeni a z powodu zadań domowych nie mają czasu na wypoczynek. – Odrabianie prac domowych jest bez sensu – zgodził się Tusk. I w ten sposób od września zeszłego roku dzieciom zadać nie można. To znaczy można, ale nie można egzekwować wykonania zadania czy postawić za to oceny.
Tragiczne żniwo
Efekty są opłakane. Poziom w publicznych podstawówkach dramatycznie spadł. Jeszcze bardziej niż dotąd uprzywilejowane są dzieci z lepiej sytuowanych rodzin, które uczą się prywatnie – tam wszystko jest po staremu.
- Usankcjonowaliśmy lenistwo. Pozwoliliśmy dzieciom uwierzyć, że są przemęczone i nic już teraz nie robią. Nawet w domu nie wyrzucą śmieci, bo przecież są takie biedne. A przez to, że nie robią zadań, coraz gorzej im idzie w szkole. Widzą to u mnie zwłaszcza matematycy. Wyniki lecą na łeb, na szyję – skomentowała w rozmowie z "Wyborczą" dyrektorka szkoły podstawowej nr 2 w Krakowie Jolanta Gajęcka.
źr. wPolsce24 za Gazeta Wyborcza