Kto ponosi winę za aferę KPO? Były szef resortu cyfryzacji ujawnił dokument, który pokazuje to wprost

Winnych, jak zwykle w przypadku tego typu afer, trudno szukać. Donald Tusk tradycyjnie chowa głowę w piasek, a politycy koalicji rządzącej od rana tłumaczą w mediach, że żadnej afery nie ma i nawet jeśli były nieprawidłowości, to miały marginalny charakter.
Tymczasem w sieci wrze, o czym szerzej pisaliśmy tu:
Jednocześnie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, problemu nie widzi, a winą obarcza... Prawo i Sprawiedliwość.
- Można nie robić nic - taką ścieżkę wybrał PiS blokując przez 2 lata KPO. A można wziąć byka za rogi i podjąć się realizacji w 2 lata największego projektu rozwojowego dla Polski. I tak zrobiliśmy my.
To oczywiście tylko dobra mina do złej gry, bo to właśnie podległy jej resort odpowiadał za dystrybucję pieniędzy z tej części KPO.
Co więcej, jak przypomniał Janusz Cieszyński, były szef resortu cyfryzacji, to właśnie minister Pełczyńska-Nałęcz miała nakłaniać szefową PARP do poluzowania kryteriów w tej sprawie:
Dziś ludzie minister obwiniają za aferę KPO wszystkich, tylko nie siebie. Minister pisała o PiS-ie, a jeszcze dalej poszedł wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko, który wskazał, że "w związku z nieprawidłowościami w wydatkowaniu pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, zwolniona została była prezes PARP Katarzyna Duber-Stachurska".
Dokładnie ta sama, która nie chciała zgodzić się na poluzowanie kryteriów w sporze z minister Pełczyńską-Nałęcz.
źr. wPolsce24 za X