Instruktor z wieloletnim stażem o tragedii nad jeziorem Ośno: "To było zadanie przygotowane dla najlepszych"

Ekspert podkreślił, że harcerstwo nieustannie się zmienia, inaczej niż kiedyś podchodzi chociażby do spraw związanych z bezpieczeństwem druhen i druhów. To, co było tolerowane 20-30 lat temu, dziś nie jest już akceptowane i dozwolone.
W czwartek w jeziorze Ośno w Wielkopolsce utonął 15-letni harcerz, uczestnik obozu harcerskiego. Dominik utonął podczas próby zdobycia sprawności harcerskiej uprawniającej do uzyskania wyższego stopnia. Miał przepłynąć wpław, w nocy, odcinek 500 m. Był w pełni umundurowany i w butach. Zarzuty usłyszały dwie osoby: 21-letni dowódca drużyny harcerskiej i 19-letni ratownik wodny.
Prokuratura podała, że pierwszy z nich wydał chłopcu polecenie przepłynięcia jeziora, a drugi dopuścił do takiej sytuacji.
Harcmistrz Maciej Siwiński prowadził w przeszłości harcerską drużynę wodną. Podkreślił, że według jego wiedzy obóz w miejscowości Wilcze nie był obozem drużyny o specjalności wodniackiej.
Wyjaśnił, że są drużyny, które są przywiązane do jakiejś tradycji, tworzą własną historię i zwyczaje. Tradycje nie mają swojego odzwierciedlenia w regulaminach. Są też takie dawne harcerskie aktywności, które nie przystają do obecnych zasad związanych z bezpieczeństwem.
- Jedną ze sprawności obecnych od dawna w harcerstwie była sprawność 'Trzy pióra". Polegała ona na pomyślnym przejściu trzech prób, z których każda trwała jedną dobę: dzień bez jedzenia, bez gadania i próba samotności. I czasem nawet niepełnoletniego harcerza wypuszczaliśmy na 24 godziny poza obóz bez opieki, bez niczego. Sam musiał zadbać o siebie. Ale to były lata 90., teraz nikt by się na taką próbę nie zdecydował - powiedział Siwiński.
W jego ocenie podobny charakter mogła mieć także próba, którą miał przejść w czwartek w nocy 15-latek.
- Nie można wykluczyć, że to również było zadanie przygotowane dla najlepszych, najsprawniejszych, najambitniejszych: by w odzieży i w butach nocą pokonali jezioro i tacy mokrzy zapalili ognisko. W czwartek rzecz mogła wymknąć się spod kontroli - ocenił.
Zdaniem eksperta decyzja, że płynącemu nie będzie towarzyszyć łódka, także mogła być elementem zadania, by wyzwanie postawione 15-latkowi było jeszcze większe.
Harcmistrz Siwiński podkreślił, że 21 lat w przypadku osoby dowodzącej drużyną harcerską nie jest niczym nadzwyczajnym, to jest normalny wiek dla drużynowego.
Marek G. – dowódca drużyny harcerskiej – oraz Igor K. – ratownik wodny – jako osoby, na których ciążył szczególny obowiązek opieki nad 15-letnim pokrzywdzonym – usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania jego śmierci, a także narażenia go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im do 5 lat więzienia. Jeden z podejrzanych złożył obszerne wyjaśnienia. Obaj nie przyznali się do winy.
źr. wPolsce24 za PAP