Imigrant molestował wnuczkę swojej partnerki. Służby zainteresowały się dopiero po interwencji mediów

Wstrząsająca sprawa została opisana przez Wirtualną Polskę. Jak informuje portal, mężczyzna o imieniu Miguel przyjechał do Polski z Ameryki Środkowej jeszcze w XX wieku. Uczył się w naszym kraju, ale często jeździł do Niemiec, by trudnić się przemytem.
Tam poznał panią Marzenę i jej męża. Wkrótce potem wdał się z nią w romans. Kobieta rozwiodła się ze swoim mężem, a reszta jej rodziny szybko polubiła jej nowego partnera. Zamieszkali w Niemczech, ale często bywali w Polsce. Miguel w żadnym z tych państw nie miał stałej pracy, dorabiał dorywczo. Zdarzało mu się zniknąć na całe miesiące.
Zabawa w doktora
W 2018 roku córka Joannna, córka pani Marzeny, została zaproszona z mężem na parapetówkę. Jej mama i Miguel byli akurat w Polsce, więc poprosiła ich, by zostali z dziećmi. Kilka tygodni później jej młodsza córka opowiedziała jej o zabawie w doktora i o tym, że kazał jej starszej córce Klarze, która miała wtedy 8 lat, zdjąć majtki. Joanna szybko zrozumiała, że jej dziecko padło ofiarą molestowania seksualnego. Następnie zapytała o to Klarę, nagrywając jej odpowiedź dyktafonem. Dziewczynka się rozpłakała, bo wujek jej powiedział, że to tajemnica i jak się wyda, to wszyscy pójdą do więzienia. Dzieci obwiniały się, że ją zdradziły.
Joanna wysłała to nagranie swojej matce, ale ta nie uwierzyła, oskarżyła jej córkę o konfabulację. Kilkadziesiąt minut później do jej domy wbiegł wściekły Miguel, który zrobił jej awanturę. „Wujek, to i tak się musiało kiedyś wydać” - powiedziała mu Klara. Po tych słowach, widząc roztrzęsione dziecko, Joanna wyrzuciła go za drzwi. Bała się jednak zgłosić sprawę na policję, W międzyczasie dowiedziała się od swoich córek, że to nie był jedyny taki incydent. W końcu zgłosiła sprawę prokuraturze.
To podzieliło rodzinę. Jej matka i babka stanęły po stronie mężczyzny. Jej babka Wanda zeznała w sądzie, że Joanna brała jakieś narkotyki i to przez to to wszystko. Twierdziły, że uknuła spisek przeciwko Miguelowi i matce. Gdy oskarżony pojawiał się na rozprawach, Marzena rzucała mu się na szyję, a zupełnie ignorowała swoją córkę i wnuczkę. Serce mi się krajało, bo to przecież moja mama. Kochałam ją – powiedziała dziennikarzom.
Sąd nie miał wątpliwości
Sąd nie miał wątpliwości, że mężczyzna jest winny. Skazał go na 3 lata więzienia. Sąd okręgowy potwierdził ten wyrok do 2 lat i 8 miesięcy. Zabronił mu także zbliżać się do niej bliżej niż na 200 metrów do momentu osiągnięcia przez Klarę pełnoletności. Ostatecznie mężczyzna wyszedł z więzienia za dobre sprawowanie na początku 2022 roku.
Wyrok nie sprawił, że rodzina uwierzyła w winę Miguela. Klara, oprócz traumy, miała też poczucie winy – obwiniała się o to, że to przez nią rodzina się rozpadła. Miała problemy ze spaniem i koszmary, problemy w relacjach z rówieśnikami, halucynacje, zdiagnozowano u niej depresję, bywała w szpitalach psychiatrycznych. W końcu próbowała się zabić. Joanna powiedziała dziennikarzom, że do dziś ma problemy, nie zasypia przy zgaszonym świetle.
Po odsiedzeniu wyroku Miguel zamieszkał na stałe w mieszkaniu Marzeny, oddalonym o kilkaset metrów od mieszkania jej córki. Widywała go codziennie. Marzena zmarła w zeszłym roku, ale nie może go wymeldować, chociaż mieszkanie należy do niej, bo mieszka w nim także jej babka, a ta nie chce się na to zgodzić.
Fikcyjne małżeństwo
Co więcej okazało się, że Miguel ma żonę. Nie była nią Marzena. Joanna powiedziała dziennikarzom, że to fikcyjne małżeństwo. Ożenił się ze starszą, niezbyt majętną sąsiadką, by zostać w Polsce na stałe, miał jej za to zapłacić 25 tys. zł. Wszystko zaaranżowała Marzena, która radziła jej nawet, jak oszukać kontrole sprawdzające, czy nie jest to pozorowany związek. Jak zauważa WP, mieszkanie jego „żony” jest oddalone od mieszkania Joanny o 150 metrów, co oznacza, że odwiedzając ją łamałby sądowy zakaz zbliżania się do Klary – ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
Miguel próbował zalegalizować swój pobyt w Polsce, ale w listopadzie zeszłego roku mu tego odmówiono. Charakter czynu wnioskodawcy z punktu widzenia ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego RP zagraża najważniejszemu dobru, jakim jest ochrona małoletnich, a ochrona ta ma charakter bezwzględny z uwagi na fakt bezbronności małoletnich i ich nieświadomości co do czynów wobec nich skierowanych – napisano w decyzji, dodając, że Miguel nadal nie widzi nic złego w tym, co zrobił.
Pomogli dopiero dziennikarze
Mimo tej decyzji mężczyzna pozostał w kraju. Joanna pisała w jego sprawie do różnych oddziałów Straży Granicznej, Urzędu ds. Cudzoziemców, Rzecznika Praw Dziecka. Mówiła o tym policji i prokuraturze. Straż Graniczna odsyłała ją pod inne adresy, RPD poprosił o kontakt, pozostali całkowicie zignorowali. W lutym zaczęła widywać Miguela w pobliżu własnego mieszkania i powiadomiła o tym policję, ale sprawę umorzono w maju z braku dowodów.
Coś zmieniło się dopiero, gdy kobieta kilka miesięcy temu skontaktowała się z dziennikarzami. Pod koniec sierpnia zapytali o tę sprawę Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, ale nie otrzymali odpowiedzi. 3 września zapytali ponownie. 9 września dostali nieoficjalną informację, że Miguel został zatrzymany przez Straż Graniczną.
Kilka godzin później urzędnicy z MSWiA to potwierdzili i poinformowali, że rozpoczęto wobec niego czynności związane z deportacją. Na podstawie zebranego materiału dowodowego Straż Graniczna stwierdziła, że osoba ta stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego w Polsce – napisali. Nie wytłumaczyli jednak, dlaczego ignorowano koszmar Joanny przez blisko trzy lata. Później wydział prasowy MSWiA poinformował ich, że wydano mu decyzję o zobowiązaniu do powrotu, której przymusowe wykonanie zaplanowano na 20 września, co oznacza, że od wczoraj nie powinno go być już w Polsce.
źr. wPolsce24 za WP.PL