Duchowny mówi o szczegółach śmierci ks. Lachowicza. Jego relacja odsłania skalę bestialstwa
17 listopada brutalnie zamordowany ks. Lech Lachowicz spoczął na cmentarzu komunalnym w Szczytnie. Duchowny zmarł w szpitalu tydzień wcześniej, po tym, jak został napadnięty i pobity na plebanii.
Policja zatrzymała napastnika dzień po napadzie. 27-letniemu mieszkańcowi Szczytna postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Szymon K. przyznał się do winy. W trakcie przesłuchania powiedział, że celowo zaatakował proboszcza tasakiem, aby pozbawić go życia i dokonać rabunku. Po pojawieniu się informacji o śmierci ks. Lachowicza rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie nie wykluczył zmiany zarzutów dla podejrzanego.
„Głowa była zmasakrowana”
O kulisach tragedii na plebanii w Szczytnie mówił w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach ks. Jacek Bacewicz. Duchowny był jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu. Opowiedział również, co usłyszał od pracownicy plebanii, która spłoszyła napastnika.
- Kiedy usłyszała, że coś się dzieje, wzięła ze sobą gaz. Gdy weszła do pomieszczenia, zobaczyła, że ten bandyta siedzi na księdzu okrakiem i uderza go tasakiem po głowie. Wówczas potraktowała go gazem. I on zostawił księdza Lecha i pobiegł za nią. Zdążyła uciec i zamknąć się, wzywając policję – relacjonował ks. Bacewicz.
- Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem. Ciało księdza Lecha było nieruszone, natomiast głowa była zmasakrowana. Ten człowiek uderzał w nią tasakiem. Przeciął ją prawie na pół. Czoło i nos rozcięty na dwie połowy, warga, zęby wybite, kości czaszki były w mózgu. Jedno oko wypłynęło albo się zapadło. Na policzku też była rana cięta, taka 20-centymetrowa od tego tasaka – opowiadał duchowny.
źr. wPolsce24 za Nasz Dziennik