Włos się jeży na głowie. Nowe fakty w sprawie pogryzienia grzybiarza

Z tego tekstu dowiesz się:
-
Prokuratura ujawniła, że psy, które śmiertelnie pogryzły grzybiarza koło Zielonej Góry, należały do byłego policjanta – właściciela strzelnicy.
-
Mężczyzna nie ma jeszcze statusu podejrzanego, ale śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa ze względu na konieczność zachowania obiektywizmu.
-
Psy były już wcześniej agresywne – w 2022 i 2024 roku zaatakowały inne osoby, w tym kobietę z córką oraz młodego mężczyznę.
-
Prokuratura bada teraz, w jakich warunkach trzymano zwierzęta i czy właściciel odpowiednio je zabezpieczył.
Jak informowaliśmy, atak zwierząt miał miejsce 12 października w pobliżu Zielonej Góry. 46-letni kierowca ciężarówki zrobił sobie przerwę w trasie, by pozbierać grzyby. W lesie zaatakowały go trzy psy. Pogryziony mężczyzna zdążył wezwać pomoc. Na miejsce przybyło kilka patroli policji i karetka, a psy uciekły, słysząc syreny. Ranny trafił do szpitala, gdzie przeszedł kilka operacji, ale nie udało się uratować jego życia.
Psy należały do byłego policjanta
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz ujawniła, że psy należały do właściciela pobliskiej strzelnicy. Udało im się wydostać poza teren ogrodzenia. Pokrzywdzony doznał co najmniej 53 ran szarpanych i gryzionych – powiedziała. Śledztwo w tej sprawie jest prowadzone z art. 156 Kodeksu Karnego – ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Antonowicz poinformowała, że w toku czynności ujawniono również inne przypadki niewłaściwego zabezpieczenia zwierząt należących do 53-letniego właściciela psów i zostaną włączone do śledztwa.
Teraz w tej sprawie pojawiły się nowe fakty. Media, w tym lokalny portal wzielonej.pl, informowały, że właścicielem tej strzelnicy jest były policjant. Prokuratur Antonowicz to potwierdziła. Dodała, że m.in. z tego powodu zapadła decyzja o przejęciu śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze. Postępowanie zostało przejęte, aby całkowicie wyeliminować ewentualne obawy co do obiektywizmu śledczych. Tylko czynności niecierpiące zwłoki zostały przeprowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Zielonej Górze pod ścisłym nadzorem pani kierownik wydziału śledczego. Chcemy wnikliwie i szczegółowo ocenić tę sytuację – podkreśliła. Dodała, że mężczyzna na razie nie ma statusu podejrzanego.
Sprawdzą, jak były wychowane
Antonowicz poinformowała, że zwierzęta zostały już złapane i umieszczone w domu tymczasowym, więc okoliczni mieszkańcy nie muszą się już ich obawiać. Po przeprowadzeniu opinii będą podejmowane dalsze decyzje co do losu tych zwierząt – stwierdziła.
Dodała także, że śledczy przyjrzą się temu, w jakich warunkach były trzymane te psy.
- Musimy mieć świadomość, że te psy przebywały nieustannie na strzelnicy. To nie jest dla nich odpowiednie miejsce już samo w sobie, bo wiemy, że psy są między innymi wrażliwe na odgłosy i huk – powiedziała dziennikarzom - Drugą badaną kwestią jest zabezpieczenie tych psów i odpowiednie ich wychowywanie.
Prokurator poinformowała także, że od zwierząt pobrano krew, a śledczy zlecą dalsze badania, w tym genetyczne. Opinia biegłej o proporcjach ich ciała może bowiem wskazywać, że nie są to rasowe zwierzęta, a mieszańce.
To nie był pierwszy atak
Już wcześniej media ujawniły, że nie był to pierwszy atak w wykonaniu tych zwierząt. Teraz TVN 24 ujawnił szczegóły wcześniejszych incydentów. W 2022 roku psy zaatakowały matkę i córkę. Kobiety przechodziły w odległości 50 do 100 metrów od strzelnicy, gdy partner córki zaczął krzyczeć, że w ich stronę biegną psy. Zaatakowana powiedziała dziennikarzom, że zostały poturbowane przez aż sześć psów. Cztery z nich rzuciły się na ich owczarka niemieckiego.
- Córka zaczęła bronić psa, a więc powaliły moją córkę. Wtedy ja ruszyłam aby bronić córki. Jeden z psów rzucił się na mnie. Ugryzł mnie w rękę, córce pogryzły rękę, nogę – relacjonowała kobieta.
Jej adwokat Szymon Zioło powiedział, że właściciel zwierząt bagatelizował to zdarzenie.
- Starał się wykazać, że w zasadzie nic się nie stało. Natomiast z opisu zdarzenia, które było przedstawiane przez świadków i same uczestniczki, no to wyglądało tak, jakby te psy urządziły sobie po prostu polowanie – powiedział.
Dodał, że podczas postępowania okazało się, że te psy były odławiane z drogi S3, po której latały luzem. Ostatecznie sprawa zakończyła się ukaraniem mężczyzny za wykroczenie.
Ktoś chce wyciszyć te sprawy?
Dużo bardziej szokujący incydent miał miejsce w 2024 roku. Ojciec młodego mężczyzny powiedział dziennikarzom, że psy zaatakowały jego syna i "poszarpały go, zdzierając ubranie". Powiedział reporterowi, że znalazła go kobieta, która poszła do lasu na spacer z psem. Mężczyzna dodał, że jego syn odniósł poważne rany.
- Syn miał amputowane uszy, był strasznie pogryziony, podrapany, nie funkcjonowały mu nerki, musiał jeździć przez kilka miesięcy na dializy – wyliczał. Dodał, że był pod opieką psychologa i do dzisiaj boi się psów, a okaleczony będzie do końca życia.
Postępowanie w tej sprawie zostało umorzone. Antonowicz wyjaśniła, że stało się tak z powodu braku znamion czynu zabronionego. Tam dokonano ustaleń, że mężczyzna miał się włamać i te psy nie wybiegły poza posesję, tylko miał on wtargnąć na posesję – powiedziała. Mężczyzna nie ukrywał, że jest tym zaskoczony.
- Nie zostaliśmy w ogóle o tym poinformowani - powiedział, dodając, że strzelnica "jest nieogrodzona od lat". Są walki, żeby tę strzelnicę zamknąć, ale władze zielonogórskie z radnymi stwierdzili, że tak to może funkcjonować. No i musiało dojść do tragedii – dodał.
Antonowicz poinformowała, że obie te sprawy są teraz w kręgu zainteresowania prokuratury i być "może te osoby również będą w charakterze pokrzywdzonych". Dodała, że "na chwilę obecną najważniejsze dla prokuratury jest pozyskanie wszelkich informacji dotyczących tych psów. Dlatego że z wiadomości, które przekazała nam biegła, istotne jest, aby dokonać kompleksowej oceny zachowania, a także sposobu wychowywania tych psów na przestrzeni tego całego czasu. Te wszystkie zdarzenia, o których mamy świadomość, że miały miejsce, będą również wnikliwie badane w toku toczącego się postępowania" – obiecała.
źr. wPolsce24 za TVN 24