Wirus z laboratorium? Węgrzy prowadzą śledztwo

W wyniku wybuchu epidemii pryszczycy od marca na Węgrzech wybito już blisko 5 tys. sztuk zwierząt.
W czasie czwartkowej konferencji prasowej szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas poinformował, że rozpoczęto dochodzenie, które ma wyjaśnić, w jaki sposób wirus wywołujący pryszczycę dostał się do węgierskich hodowli. Jego zdaniem nie można wykluczyć, że patogen nie ma pochodzenia naturalnego, lecz został stworzony sztucznie.
Dodał, że władze zwróciły się do ekspertów, laboratoriów oraz służb o zbadanie sprawy i dostarczenie informacji dotyczących pochodzenia wirusa.
Gulyas przyznał, że w tej chwili władze nie mają żadnego dowodu, który mógłby potwierdzić, że doszło do ataku epidemiologicznego. Czy tak właśnie było - to mają wyjaśnić śledczy i epidemiolodzy.
Szef kancelarii premiera przypomniał również, że w ostatnich dniach nie odnotowano żadnych nowych przypadków zakażenia tą chorobą. Władze Węgier pozostają w stałym kontakcie z władzami Słowacji, gdzie również wykryto liczne ogniska choroby.
W związku z zagrożeniem Austria zamknęła 23 przejścia graniczne z Węgrami i Słowacją, a na tych, które pozostały otwarte, prowadzone są szczegółowe kontrole oraz dezynfekcja wjeżdżających do tego kraju pojazdów.
źr. wPolsce24 za PAP (Tomasz Dawid Jędruchów)