Cztery dni pracy w tygodniu? Urzędnicy z radością wchodzą w eksperyment za państwowe pieniądze

Urzędnicy – jak łatwo się domyślić – przyjęli tę wiadomość z ogromnym entuzjazmem. – Kiedy usłyszeliśmy o programie, stwierdziliśmy, że jesteśmy dobrym materiałem, by przetestować go na nas – mówi główna księgowa Dorota Pawlak, autorka wniosku do ministerstwa cytowana przez Interię.pl, której dziennikarz odwiedził wytypowany do programu krótszej pracy szczeciński urząd.
Pilotaż za miliony
Program czterodniowego tygodnia pracy obejmie w sumie 90 instytucji i firm.
Na jego realizację Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przeznaczyło niemal 50 milionów złotych, z czego szczeciński urząd dostanie ponad 200 tysięcy złotych.
Pieniądze mają pójść na „wsparcie technologiczne” – czyli zakup oprogramowania i narzędzi, które mają pomóc urzędnikom pracować „efektywniej”.
W praktyce oznacza to, że część obowiązków przejmą programy komputerowe oparte na sztucznej inteligencji, a ludzie będą mogli po prostu przychodzić rzadziej.
„Myślimy o paniach i młodych”
Dyrektor urzędu, dr inż. Piotr Durajczyk, tłumaczy, że eksperyment ma pokazać, czy krótszy tydzień pracy jest w ogóle możliwy w administracji publicznej.
– Myślimy zwłaszcza o paniach, które ze względu na obowiązki macierzyńskie powinny móc łączyć pracę z życiem prywatnym – przekonuje.
Pilotaż potrwa do końca 2026 roku i będzie testował dwa warianty: skrócenie czasu pracy o 10 i o 20 procent. Innymi słowy, najpierw urzędnicy dostaną dwa dodatkowe dni wolne w miesiącu, a później – cztery. A co z paniami, które muszą łączyć obowiązki macierzyńskie z pracą w sektorze prywatnym?
Entuzjazm w urzędzie, konsternacja w biznesie
W sektorze prywatnym taki eksperyment byłby trudny do wyobrażenia. Przedsiębiorcy, którzy muszą codziennie zarabiać, by utrzymać swoje firmy, raczej nie mogą sobie pozwolić na wolne piątki „za dotację”. Tymczasem w urzędach – gdzie zyski nie są mierzone w złotówkach – entuzjazm jest ogromny.
„Więcej czasu na wizyty u lekarza” – to jeden z najczęściej wymienianych argumentów za czterodniowym tygodniem pracy w UŻŚ.
Cała sytuacja nabiera dodatkowej i raczej gorzekiej ironii, gdy spojrzeć na kontekst. Urząd Żeglugi Śródlądowej odpowiada m.in. za nadzór nad Odrą – rzeką, której rozwój jako drogi wodnej został zablokowany decyzją o utworzeniu Parku Narodowego Dolnej Odry.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że pracy w tym sektorze faktycznie może być coraz mniej.
Roboty w urzędzie – ludzie na wolnym
Ekonomiści twierdzą, że kierunek jest nieunikniony: mniej pracy ludzi, więcej automatyzacji.
– Świat będzie zmierzał w stronę ograniczania godzin pracy. Robotyzacja i rozwój sztucznej inteligencji będą nas w wielu czynnościach zastępować – tłumaczy prof. Dariusz Zarzecki z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Teoretycznie więc – przyszłość już nadeszła. Praktycznie – zaczyna się w urzędzie, który ma coraz mniej do roboty.
Wyniki eksperymentu poznamy w 2027 roku. Ministerstwo zapowiada, że podsumowanie programu nastąpi do połowy 2027 roku. Na razie wiadomo jedno – na rewolucję w pracy Polaków mogą liczyć przede wszystkim… urzędnicy.
źr. wPolsce24 za Interia.pl