Szef GDDKiA śpieszy się wypełnić wolę TSUE. To nie wróży dobrze budowie dróg w Polsce

Na tegorocznym Europejskim Kongresie Gospodarczym dyrektor GDDKiA Paweł Woźniak zapewnił, że Polska zastosuje się do wytycznych wynikających z październikowego wyroku TSUE i już kolejny przetarg – na odcinek autostrady A2 – zostanie przeprowadzony zgodnie z nowymi zasadami. Tym samym – choć nie musimy tego robić z dnia na dzień – wyprzedzamy unijną orkiestrę i sami ograniczamy sobie pole manewru. I robimy to jako kraj, który nadal intensywnie rozbudowuje swoją sieć dróg, a nie jak Niemcy czy Francja, gdzie podstawowa infrastruktura jest już od dawna gotowa.
Decyzja o natychmiastowym wdrażaniu wytycznych TSUE może mieć bardzo poważne konsekwencje – zarówno dla tempa realizacji inwestycji, jak i dla kosztów budowy dróg w Polsce. Choć oficjalnie chodzi o „ochronę unijnego rynku” i „rzetelnych wykonawców”, w rzeczywistości zmniejszenie konkurencji może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Wyrok TSUE – unijny interes czy bariera rozwoju?
Przypomnijmy: w październiku 2024 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że firmy z państw trzecich (nieobjętych umowami handlowymi z UE) nie mają prawa domagać się równego traktowania w przetargach publicznych w krajach unijnych. To orzeczenie, choć formalnie pozostawia decyzję państwom członkowskim, w praktyce otwiera drogę do ich eliminowania z rynku.
W przypadku Polski – gdzie łączna długość realizowanych kontraktów drogowych wciąż rośnie – to oznacza poważne ograniczenie konkurencji, a co za tym idzie: wyższe koszty i wolniejsze tempo budowy.
A przecież jeszcze kilka miesięcy temu, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, ten sam dyrektor GDDKiA mówił zupełnie inaczej. W lipcu 2024 roku Woźniak chwalił współpracę z wykonawcami spoza UE, w tym z firmami chińskimi:
„Firmy spoza UE realizują obecnie 15 zadań o łącznej długości ponad 267 km i wartości 12,2 mld zł. To 16 proc. długości wszystkich obecnie realizowanych kontraktów. Z tego dziesięć kontraktów realizują firmy chińskie. Budują w sumie 186 kilometrów dróg na odcinkach m.in. A2, S6 i S19.”
„Nie sądzę, by to był powód do obaw dla polskich wykonawców, którzy sobie świetnie radzą i stanowią o sile tej branży.”
Co więcej, dyrektor zapewniał wtedy, że negatywne doświadczenia z przeszłości – jak chociażby fiasko budowy autostrady A2 przez Covec – zostały wzięte pod uwagę, a obecni chińscy wykonawcy zdali egzamin z rzetelności.
„Chińskie firmy, które teraz budują u nas drogi, udowodniły swoją rzetelność. Nie są to te same firmy, które odpowiadały za budowę autostrady A2 pod Warszawą.”
To wszystko wypowiedzi człowieka, który dziś śpieszy się, by jak najszybciej wdrożyć przepisy TSUE.
Polska rzeczywistość vs. unijne doktryny
Na zachodzie Europy nowe ograniczenia mogą mieć marginalny wpływ – tamtejsze sieci autostrad i dróg ekspresowych są niemal kompletne, a rynek wykonawczy stabilny i rozbudowany. Polska tymczasem jest w zupełnie innym miejscu. Wciąż jesteśmy na etapie rozbudowy podstawowego szkieletu komunikacyjnego. Oznacza to, że każda decyzja wpływająca na konkurencyjność i dostępność wykonawców uderza wprost w tempo inwestycji i ich koszty.
Decydując się na wdrażanie wytycznych TSUE z takim pośpiechem, sami rezygnujemy z realnego atutu: możliwości wyboru najlepszego wykonawcy spośród wszystkich, którzy są w stanie zaoferować wysoką jakość i konkurencyjną cenę – bez względu na to, czy firma pochodzi z Madrytu, Warszawy, Szanghaju czy Stambułu.
źr. wPolsce24 za PAP/gov.pl